Robert Robaszewski/Agencja Gazeta
Czwarta fala jest bardzo prawdopodobna
Tagi: | Wojciech Maksymowicz |
– Świat się otworzył, wakacje są okresem wymiany międzyludzkiej i ograniczenia jakichkolwiek lęków – sytuacja jest idealna dla transmisji – mówi poseł koła Polska 2050 prof. Wojciech Maksymowicz.
„Rzeczpospolita” pyta prof. Maksymowicza o to, czy ryzyko czwartej fali jest prawdopodobne.
Polityk twierdzi, że „bardzo prawdopodobne”. – Nawet środowiska rządowe temu nie przeczą. Minister zdrowia Adam Niedzielski jak księgowy mówi, że może być gorzej z tym wynikiem i byśmy się na to przygotowali – dodaje Maksymowicz.
– Świat się otworzył, wakacje są okresem wymiany międzyludzkiej i ograniczenia jakichkolwiek lęków – sytuacja jest idealna dla transmisji. Nie jesteśmy na tym poziomie odporności. Nie chodzi tylko o zaszczepienie, ale też o osoby, które przechorowały chorobę. Odporność w wyniku samego zachorowania jest znacznie niższa niż po szczepieniu, a poza tym jest dosyć krótkotrwała. W ciągu pół roku odporność się wygasza, a przecież mieliśmy drugą falę na jesieni ubiegłego roku, a trzecią falę wczesną wiosną, czyli za chwilę nie będzie już nikogo z odpornością po covidzie – mówi prof. Maksymowicz.
Czy rządzący zdają sobie sprawę z wagi problemu?
– Nie zrobiono wszystkiego do końca. Pocieszanie się, że jesteśmy blisko średniej europejskiej, guzik mnie obchodzi. Mnie obchodzi to, żeby moi rodacy byli w czołówce stawki. Mówiłem, że musimy zrobić wszystko, żeby do wakacji uzyskać populacyjną odporność – tak przedstawiałem tę sprawę ministrowi Michałowi Dworczykowi. Kiedy on mówił, że planuje 4 mln szczepień miesięcznie pojedynczą dawką, odpowiadałem: „my potrzebujemy podwójnej i to z 6 mln, by dojść do tego poziomu w czerwcu”. Nie doszliśmy – było nieco ponad 51 proc. zaszczepionych powyżej 80 lat na przełomie maja i czerwca – odpowiada Maksymowicz i przyznaje, że „w takim razie połowa z tych ludzi w bezpośrednim kontakcie zachoruje”.
Polityk twierdzi, że „bardzo prawdopodobne”. – Nawet środowiska rządowe temu nie przeczą. Minister zdrowia Adam Niedzielski jak księgowy mówi, że może być gorzej z tym wynikiem i byśmy się na to przygotowali – dodaje Maksymowicz.
– Świat się otworzył, wakacje są okresem wymiany międzyludzkiej i ograniczenia jakichkolwiek lęków – sytuacja jest idealna dla transmisji. Nie jesteśmy na tym poziomie odporności. Nie chodzi tylko o zaszczepienie, ale też o osoby, które przechorowały chorobę. Odporność w wyniku samego zachorowania jest znacznie niższa niż po szczepieniu, a poza tym jest dosyć krótkotrwała. W ciągu pół roku odporność się wygasza, a przecież mieliśmy drugą falę na jesieni ubiegłego roku, a trzecią falę wczesną wiosną, czyli za chwilę nie będzie już nikogo z odpornością po covidzie – mówi prof. Maksymowicz.
Czy rządzący zdają sobie sprawę z wagi problemu?
– Nie zrobiono wszystkiego do końca. Pocieszanie się, że jesteśmy blisko średniej europejskiej, guzik mnie obchodzi. Mnie obchodzi to, żeby moi rodacy byli w czołówce stawki. Mówiłem, że musimy zrobić wszystko, żeby do wakacji uzyskać populacyjną odporność – tak przedstawiałem tę sprawę ministrowi Michałowi Dworczykowi. Kiedy on mówił, że planuje 4 mln szczepień miesięcznie pojedynczą dawką, odpowiadałem: „my potrzebujemy podwójnej i to z 6 mln, by dojść do tego poziomu w czerwcu”. Nie doszliśmy – było nieco ponad 51 proc. zaszczepionych powyżej 80 lat na przełomie maja i czerwca – odpowiada Maksymowicz i przyznaje, że „w takim razie połowa z tych ludzi w bezpośrednim kontakcie zachoruje”.