PAP/Roman Zawistowski
Jesteśmy gotowi na czwartą falę
Autor: Krystian Lurka
Data: 24.07.2021
Źródło: Menedżer Zdrowia
Tagi: | Krzysztof Saczka |
– Na początku pandemii COVID-19 w stacjach sanitarno-epidemiologicznych brakowało nawet aparatów telefonicznych. W tej chwili Państwowa Inspekcja Sanitarna jest zupełnie inna niż wtedy – ze względu na digitalizację, zaopatrzenie w sprzęt i wdrożone zmiany organizacyjne. Jesteśmy gotowi na czwartą falę – mówi główny inspektor sanitarny Krzysztof Saczka w rozmowie z „Menedżerem Zdrowia”.
W listopadzie 2020 r. na moje pytanie, co działo się w sanepidach, gdy odnotowywano pierwsze zachorowania na COVID-19, gen. Andrzej Trybusz, były dyrektor Wojewódzkiej Stacji Sanitarno-Epidemiologicznej w Poznaniu, odpowiedział: „Zaczęło się bombardowanie telefonami, wydawaliśmy decyzje administracyjne dotyczące kwarantanny, stacje powiatowe musiały sporządzać listy osób, u których w odpowiednich terminach trzeba było przeprowadzić badanie. Trudno było dotrzymywać jakichkolwiek terminów, nie wyrabialiśmy się, a telefonów i wiadomości elektronicznych były setki, tysiące – to paraliżowało pracę”. Czy może pan zagwarantować, że kiedy nadejdzie czwarta fala, sytuacja się nie powtórzy?
– Czytałem zapis tej rozmowy, znam wiele innych przekazów z tego okresu i mimo że wtedy nie pracowałem jeszcze w Głównym Inspektoracie Sanitarnym, sytuacja była mi znana. Łącznie z tym, że na początku pandemii w stacjach sanitarno-epidemiologicznych brakowało nawet aparatów telefonicznych. Nie zaprzeczam, że tak było. Tym bardziej warto docenić zmiany, jakie zaszły w ostatnich miesiącach. W tej chwili Państwowa Inspekcja Sanitarna jest już zupełnie inna – ze względu na digitalizację instytucji, zaopatrzenie w sprzęt i wdrożone zmiany organizacyjne. Jesteśmy gotowi na czwartą falę.
Proszę o szczegóły na temat digitalizacji, sprzętu i zmian organizacyjnych.
– Zacznę od statystyk dotyczących wiosennej fali zakażeń. W ciągu jednego dnia byliśmy i jesteśmy w stanie przeprowadzić ponad 38 tys. wywiadów epidemiologicznych. W 2020 r. było to niemożliwe. Doskonale pamiętam, kiedy w zeszłym roku media informowały o tym, że Inspekcji nie ma, że nie można się dodzwonić, że otrzymanie jakichkolwiek informacji jest niemożliwe, że wywiady epidemiologiczne prowadzone są zdecydowanie poniewczasie, czyli po okresie izolacji. W trakcie wiosennej fali w trzy godziny od momentu zarejestrowania zdarzenia załatwialiśmy ponad 82 proc. zgłoszeń, wywiadów epidemiologicznych i innych zadań, a w ciągu 24 godzin ponad 96 proc. Było to możliwe dzięki informatyzacji Inspekcji. Naszym podstawowym narzędziem jest System Ewidencji Państwowej Inspekcji Sanitarnej – SEPIS. Na tej platformie obsługiwane są wszystkie sprawy zgłaszane przez interesantów. Dzięki informatyzacji szybko wdrożyliśmy zmiany organizacyjne, m.in. tworząc „wirtualne stacje”.
Czym są „wirtualne stacje”?
– Wykorzystując narzędzia informatyczne, „odmiejscowiliśmy” realizację niektórych zadań z poziomu powiatu.
„Odmiejscowiliśmy”?
– Tak. Chodzi o pracę powiatowych stacji. Z wykorzystaniem internetu pracownicy Inspekcji mogą z dowolnego miejsca w kraju nadzorować i realizować zadania w innym regionie. Oderwaliśmy się od ograniczenia powiatowego. To pozwoliło nam odpowiednio zarządzać zasobami ludzkimi – kiedy w jakichś stacjach zadań było mniej, ich pracownicy realizowali obowiązki innych powiatów, w których pracy było zdecydowanie więcej. Rozłożyliśmy obowiązki. W krytycznych sytuacjach, np. w przypadku zwiększonej liczby zachorowań w województwie mazowieckim, zadania dotyczące tego regionu wykonywały osoby z innych województw bez konieczności przyjazdu. Docelowo elementem SEPIS będzie też portal internetowy, za którego pośrednictwem będzie można w formie elektronicznej sprawdzić, na jakim etapie procedowania są zgłaszane sprawy. Będziemy dążyli do tego, aby system obejmował też aplikację mobilną. Oczywiście te rozwiązania nie ograniczą się wyłącznie do epidemiologii, ale obejmą również procesy z innych dziedzin, którymi zajmuje się Państwowa Inspekcja Sanitarna. Teraz trwają prace nad digitalizacją zadań związanych z bezpieczeństwem żywności.
O sytuacji w sanepidzie w lutym i marcu 2020 r. rozmawiałem też z byłym głównym inspektorem sanitarnym prof. Jarosławem Pinkasem, który powiedział: „żadne z naszych laboratoriów nie było przygotowane do badania SARS-CoV-2 – trzeba to było zrobić ex tempore”. Czy teraz jest lepiej?
– Inspekcja sanitarna zmniejsza ryzyko rozprzestrzeniania się koronawirusa, zwłaszcza mutacji alertowych, aby nie dopuścić do zwiększenia się liczby przypadków. Zwracamy szczególną uwagę na sekwencjonowanie wirusa. Dlatego w inspekcji sanitarnej będzie działać sześć laboratoriów, które będą sekwencjonować mutacje. Laboratorium w Olsztynie funkcjonuje od początku roku, w pozostałych wkrótce rozpoczną się badania. Szacuję, że do końca lipca wszystkie laboratoria będą działać i sekwencjonować wirusa.
Gdzie dokładnie będą te laboratoria?
– W Olsztynie, Warszawie, Rzeszowie, Łodzi, Gorzowie Wielkopolskim i Katowicach.
Ile to będzie kosztować?
– Ministerstwo Zdrowia przekazało na ten cel 6,5 mln zł, ale wydaje się, że ze względu na zakupy grupowe i ceny ofertowe uda się tę kwotę zmniejszyć. Prawdopodobnie będzie to nieco ponad 5 mln zł.
Czy sześć laboratoriów wystarczy?
– Tak, ta liczba jest wystarczająca – zgodna ze standardami WHO dotyczącymi poziomu sekwencjonowania, jaki powinien być realizowany w kraju. Wynika z nich, że sekwencjonować powinno się przynajmniej 5 proc. przypadków, a zalecane jest 10 proc. Przyjęliśmy ok. 10 tys. zakażeń dziennie – tygodniowo ok. 70 tys. Z tego 10 proc. to ok. 7 tys. – tyle próbek tygodniowo powinniśmy sekwencjonować. Dzięki wymienionym laboratoriom osiągniemy te 10 proc., czyli 7 tys. próbek tygodniowo.
Profesor Pinkas mówił, że sanepid „przez dziesięciolecia był instytucją niedoinwestowaną, zdewastowaną i zaniedbaną”. Czy zgadza się pan z tą oceną? Co pan robi, aby poprawić sytuację?
– Trudno nie zgodzić się z tym, co powiedział prof. Pinkas – Państwowa Inspekcja Sanitarna faktycznie była instytucją zapomnianą przez wszystkich i niedoinwestowaną. Na szczęście zaczyna się to zmieniać. Przykład – poprawiamy […]
Wywiad w całości do przeczytania w „Menedżerze Zdrowia” 5-6/2021. Czasopismo można zamówić na stronie: www.termedia.pl/mz/prenumerata.
Przeczytaj także: „Andrzej Trybusz: Jestem za centralizacją inspekcji sanitarnej” i „Stałem się twarzą pandemii”.
– Czytałem zapis tej rozmowy, znam wiele innych przekazów z tego okresu i mimo że wtedy nie pracowałem jeszcze w Głównym Inspektoracie Sanitarnym, sytuacja była mi znana. Łącznie z tym, że na początku pandemii w stacjach sanitarno-epidemiologicznych brakowało nawet aparatów telefonicznych. Nie zaprzeczam, że tak było. Tym bardziej warto docenić zmiany, jakie zaszły w ostatnich miesiącach. W tej chwili Państwowa Inspekcja Sanitarna jest już zupełnie inna – ze względu na digitalizację instytucji, zaopatrzenie w sprzęt i wdrożone zmiany organizacyjne. Jesteśmy gotowi na czwartą falę.
Proszę o szczegóły na temat digitalizacji, sprzętu i zmian organizacyjnych.
– Zacznę od statystyk dotyczących wiosennej fali zakażeń. W ciągu jednego dnia byliśmy i jesteśmy w stanie przeprowadzić ponad 38 tys. wywiadów epidemiologicznych. W 2020 r. było to niemożliwe. Doskonale pamiętam, kiedy w zeszłym roku media informowały o tym, że Inspekcji nie ma, że nie można się dodzwonić, że otrzymanie jakichkolwiek informacji jest niemożliwe, że wywiady epidemiologiczne prowadzone są zdecydowanie poniewczasie, czyli po okresie izolacji. W trakcie wiosennej fali w trzy godziny od momentu zarejestrowania zdarzenia załatwialiśmy ponad 82 proc. zgłoszeń, wywiadów epidemiologicznych i innych zadań, a w ciągu 24 godzin ponad 96 proc. Było to możliwe dzięki informatyzacji Inspekcji. Naszym podstawowym narzędziem jest System Ewidencji Państwowej Inspekcji Sanitarnej – SEPIS. Na tej platformie obsługiwane są wszystkie sprawy zgłaszane przez interesantów. Dzięki informatyzacji szybko wdrożyliśmy zmiany organizacyjne, m.in. tworząc „wirtualne stacje”.
Czym są „wirtualne stacje”?
– Wykorzystując narzędzia informatyczne, „odmiejscowiliśmy” realizację niektórych zadań z poziomu powiatu.
„Odmiejscowiliśmy”?
– Tak. Chodzi o pracę powiatowych stacji. Z wykorzystaniem internetu pracownicy Inspekcji mogą z dowolnego miejsca w kraju nadzorować i realizować zadania w innym regionie. Oderwaliśmy się od ograniczenia powiatowego. To pozwoliło nam odpowiednio zarządzać zasobami ludzkimi – kiedy w jakichś stacjach zadań było mniej, ich pracownicy realizowali obowiązki innych powiatów, w których pracy było zdecydowanie więcej. Rozłożyliśmy obowiązki. W krytycznych sytuacjach, np. w przypadku zwiększonej liczby zachorowań w województwie mazowieckim, zadania dotyczące tego regionu wykonywały osoby z innych województw bez konieczności przyjazdu. Docelowo elementem SEPIS będzie też portal internetowy, za którego pośrednictwem będzie można w formie elektronicznej sprawdzić, na jakim etapie procedowania są zgłaszane sprawy. Będziemy dążyli do tego, aby system obejmował też aplikację mobilną. Oczywiście te rozwiązania nie ograniczą się wyłącznie do epidemiologii, ale obejmą również procesy z innych dziedzin, którymi zajmuje się Państwowa Inspekcja Sanitarna. Teraz trwają prace nad digitalizacją zadań związanych z bezpieczeństwem żywności.
O sytuacji w sanepidzie w lutym i marcu 2020 r. rozmawiałem też z byłym głównym inspektorem sanitarnym prof. Jarosławem Pinkasem, który powiedział: „żadne z naszych laboratoriów nie było przygotowane do badania SARS-CoV-2 – trzeba to było zrobić ex tempore”. Czy teraz jest lepiej?
– Inspekcja sanitarna zmniejsza ryzyko rozprzestrzeniania się koronawirusa, zwłaszcza mutacji alertowych, aby nie dopuścić do zwiększenia się liczby przypadków. Zwracamy szczególną uwagę na sekwencjonowanie wirusa. Dlatego w inspekcji sanitarnej będzie działać sześć laboratoriów, które będą sekwencjonować mutacje. Laboratorium w Olsztynie funkcjonuje od początku roku, w pozostałych wkrótce rozpoczną się badania. Szacuję, że do końca lipca wszystkie laboratoria będą działać i sekwencjonować wirusa.
Gdzie dokładnie będą te laboratoria?
– W Olsztynie, Warszawie, Rzeszowie, Łodzi, Gorzowie Wielkopolskim i Katowicach.
Ile to będzie kosztować?
– Ministerstwo Zdrowia przekazało na ten cel 6,5 mln zł, ale wydaje się, że ze względu na zakupy grupowe i ceny ofertowe uda się tę kwotę zmniejszyć. Prawdopodobnie będzie to nieco ponad 5 mln zł.
Czy sześć laboratoriów wystarczy?
– Tak, ta liczba jest wystarczająca – zgodna ze standardami WHO dotyczącymi poziomu sekwencjonowania, jaki powinien być realizowany w kraju. Wynika z nich, że sekwencjonować powinno się przynajmniej 5 proc. przypadków, a zalecane jest 10 proc. Przyjęliśmy ok. 10 tys. zakażeń dziennie – tygodniowo ok. 70 tys. Z tego 10 proc. to ok. 7 tys. – tyle próbek tygodniowo powinniśmy sekwencjonować. Dzięki wymienionym laboratoriom osiągniemy te 10 proc., czyli 7 tys. próbek tygodniowo.
Profesor Pinkas mówił, że sanepid „przez dziesięciolecia był instytucją niedoinwestowaną, zdewastowaną i zaniedbaną”. Czy zgadza się pan z tą oceną? Co pan robi, aby poprawić sytuację?
– Trudno nie zgodzić się z tym, co powiedział prof. Pinkas – Państwowa Inspekcja Sanitarna faktycznie była instytucją zapomnianą przez wszystkich i niedoinwestowaną. Na szczęście zaczyna się to zmieniać. Przykład – poprawiamy […]
Wywiad w całości do przeczytania w „Menedżerze Zdrowia” 5-6/2021. Czasopismo można zamówić na stronie: www.termedia.pl/mz/prenumerata.
Przeczytaj także: „Andrzej Trybusz: Jestem za centralizacją inspekcji sanitarnej” i „Stałem się twarzą pandemii”.