123RF
Na intensywnej terapii są głównie niezaszczepieni młodzi pacjenci
Redaktor: Monika Stelmach
Data: 27.09.2021
Źródło: PAP/Gabriela Bogaczyk
Tagi: | Mirosław Czuczwar, COVID-19, szczepienie |
– Średnia wieku pacjentów chorych na COVID-19, którzy trafiają na oddział intensywnej terapii, obniżyła się do 40 lat. Na przykład leczymy 23-letniego mężczyznę bez żadnych chorób towarzyszących – oznajmił prof. Mirosław Czuczwar, kierownik Kliniki Anestezjologii i Intensywnej Terapii SPSK1 w Lublinie.
Ekspert wskazał, że obecny wzrost zachorowań zaczął się w połowie sierpnia br. Pierwszym pacjentem, który zapadł w pamięć personelowi, był zakażony mężczyzna po 40. roku życia, który wrócił z Wielkiej Brytanii. – On i jego bliscy mieli dosyć skrajne poglądy. Pacjent tłumaczył, że pandemia jest „wielką ściemą”, w Anglii nikt w to nie wierzy, a on jest po prostu przeziębiony. Miał ciężką niewydolność oddechową, walczył o każdy oddech i praktycznie do końca starał się nas przekonać, że bierzemy udział w jakiejś inscenizacji albo manipulacji. Zmarł, mimo że medycyna dała mu wszystko, co ma do zaoferowania. Był to u nas pierwszy pacjent w tak ciężkim stanie, który świadomie unikał szczepień – powiedział prof. Mirosław Czuczwar.
Jego zdaniem poglądy osób kontestujących pandemię wynikają między innymi z braku jasnego stanowiska wielu środowisk, w tym medycznych, bo do pacjentów dociera wiele niejednoznacznych sądów. Ogromnym paliwem dla osób wątpiących w szczepienia są często sami naukowcy, lekarze, decydenci, którzy zbyt pochopnie mówią o wynikach badań czy prowadzonych obserwacji przed ich ostatecznym potwierdzeniem.
Według prof. Czuczwara nie wszyscy lekarze, pielęgniarki, ratownicy medyczni czy farmaceuci są przekonani do szczepień. – Wydaje się to ogromnym problemem naszych środowisk. Często pacjenci mówią, że lekarz poradził im, żeby lepiej wstrzymać się ze szczepieniem z powodu potencjalnych działań niepożądanych. Ostatnio usłyszałem, że nie zaszczepił się pan, który starał się o dziecko, bo ktoś mu rzekomo powiedział, że szczepienie może zaburzyć płodność – wskazał specjalista anestezjologii i intensywnej terapii.
Podkreślił też, że zbyt długo w przestrzeni publicznej tolerowano osoby, które kontestują zdobycze nauki i medycyny. – Dostaję mejle, listy, telefony od osób, które podpisują się z imienia i nazwiska, i wiem, że nie mają żadnego wykształcenia medycznego, żeby się wypowiadać na te tematy. Najczęściej odwołują się do skrajnych opinii, z których wynika, że pandemia jest wymysłem i te wszystkie działania mają na celu destrukcję społeczeństw. Ostatnio dostałem mejla o tym, że obecna pandemia jest wynikiem ogólnoświatowego spisku, analogicznie do epidemii świńskiej i ptasiej grypy z przeszłości. Z takimi argumentami naprawdę trudno dyskutować – zauważył prof. Czuczwar.
Lubelski anestezjolog zwrócił uwagę, że otrzymaliśmy od światowej społeczności nauki szybki, prosty i bezpieczny sposób na poradzenie sobie z pandemią, czyli szczepienia. – Nie wiem, dlaczego połowa społeczeństwa w moim kraju postanowiła ten dar odrzucić, twierdząc, że jest niepotrzebny czy niesprawdzony. Obawiam się, że doszliśmy do ściany, bo ci, którzy chcieli się zaszczepić, już to zrobili, a reszta już się nie zaszczepi bez względu na to, co byśmy zrobili. Organizowanie mobilnych punktów szczepień, akcje promocyjne w mediach – to wszystko niestety trafia w próżnię, być może dlatego, że przeciwnicy szczepień nie są zainteresowani merytoryczną dyskusją, ale podgrzewaniem konfliktu – dodał.
Prof. Czuczwar wyjaśnił także, że zakażenie wirusem SARS-CoV-2 to nie jest zwykłe przeziębienie, jak uważają antyszczepionkowcy. Dowodem na to są statystyki przeżywalności w leczeniu metodą pozaustrojowego utlenowania krwi, tzw. ECMO. – Z terapią ECMO na początku pandemii wiązane były duże nadzieje, bo mieliśmy bardzo dobre wyniki leczenia grypowych zapaleń płuc. Przeżywalność przy grypie wynosiła 65–70 proc., a teraz w przypadku COVID-19 mamy umieralność na tym poziomie. Wirus SARS-CoV-2 jest groźniejszy, poza tym jest to nowy wirus, więc układ immunologiczny nie miał tyle czasu – tak jak w przypadku grypy – żeby się z nim oswoić – zaznaczył kierownik Kliniki Anestezjologii i Intensywnej Terapii SPSK1.
Jego zdaniem poglądy osób kontestujących pandemię wynikają między innymi z braku jasnego stanowiska wielu środowisk, w tym medycznych, bo do pacjentów dociera wiele niejednoznacznych sądów. Ogromnym paliwem dla osób wątpiących w szczepienia są często sami naukowcy, lekarze, decydenci, którzy zbyt pochopnie mówią o wynikach badań czy prowadzonych obserwacji przed ich ostatecznym potwierdzeniem.
Według prof. Czuczwara nie wszyscy lekarze, pielęgniarki, ratownicy medyczni czy farmaceuci są przekonani do szczepień. – Wydaje się to ogromnym problemem naszych środowisk. Często pacjenci mówią, że lekarz poradził im, żeby lepiej wstrzymać się ze szczepieniem z powodu potencjalnych działań niepożądanych. Ostatnio usłyszałem, że nie zaszczepił się pan, który starał się o dziecko, bo ktoś mu rzekomo powiedział, że szczepienie może zaburzyć płodność – wskazał specjalista anestezjologii i intensywnej terapii.
Podkreślił też, że zbyt długo w przestrzeni publicznej tolerowano osoby, które kontestują zdobycze nauki i medycyny. – Dostaję mejle, listy, telefony od osób, które podpisują się z imienia i nazwiska, i wiem, że nie mają żadnego wykształcenia medycznego, żeby się wypowiadać na te tematy. Najczęściej odwołują się do skrajnych opinii, z których wynika, że pandemia jest wymysłem i te wszystkie działania mają na celu destrukcję społeczeństw. Ostatnio dostałem mejla o tym, że obecna pandemia jest wynikiem ogólnoświatowego spisku, analogicznie do epidemii świńskiej i ptasiej grypy z przeszłości. Z takimi argumentami naprawdę trudno dyskutować – zauważył prof. Czuczwar.
Lubelski anestezjolog zwrócił uwagę, że otrzymaliśmy od światowej społeczności nauki szybki, prosty i bezpieczny sposób na poradzenie sobie z pandemią, czyli szczepienia. – Nie wiem, dlaczego połowa społeczeństwa w moim kraju postanowiła ten dar odrzucić, twierdząc, że jest niepotrzebny czy niesprawdzony. Obawiam się, że doszliśmy do ściany, bo ci, którzy chcieli się zaszczepić, już to zrobili, a reszta już się nie zaszczepi bez względu na to, co byśmy zrobili. Organizowanie mobilnych punktów szczepień, akcje promocyjne w mediach – to wszystko niestety trafia w próżnię, być może dlatego, że przeciwnicy szczepień nie są zainteresowani merytoryczną dyskusją, ale podgrzewaniem konfliktu – dodał.
Prof. Czuczwar wyjaśnił także, że zakażenie wirusem SARS-CoV-2 to nie jest zwykłe przeziębienie, jak uważają antyszczepionkowcy. Dowodem na to są statystyki przeżywalności w leczeniu metodą pozaustrojowego utlenowania krwi, tzw. ECMO. – Z terapią ECMO na początku pandemii wiązane były duże nadzieje, bo mieliśmy bardzo dobre wyniki leczenia grypowych zapaleń płuc. Przeżywalność przy grypie wynosiła 65–70 proc., a teraz w przypadku COVID-19 mamy umieralność na tym poziomie. Wirus SARS-CoV-2 jest groźniejszy, poza tym jest to nowy wirus, więc układ immunologiczny nie miał tyle czasu – tak jak w przypadku grypy – żeby się z nim oswoić – zaznaczył kierownik Kliniki Anestezjologii i Intensywnej Terapii SPSK1.