Łukasz Cynalewski/Agencja Wyborcza.pl
Nauka w blasku fleszy
Autor: Monika Stelmach
Data: 10.02.2022
Tagi: | Piotr Rzymski, Sukces Roku |
– Nigdy wcześniej nie było takiego publicznego zainteresowania nauką, ale też nigdy wcześniej z taką wściekłością jej nie atakowano – mówi dr n. med. Piotr Rzymski, biolog z Zakładu Medycyny Środowiskowej UM w Poznaniu, Lider Roku 2021 w Ochronie Zdrowia – zdrowie publiczne w konkursie Sukces Roku.
W momencie pojawienia się SARS-CoV-2 niewiele wiedzieliśmy. Wszystkie oczy i uszy były zwrócone na naukowców.
– Pamiętam doskonale początek marca 2020 r., kiedy w jednej z telewizji byłem pytany, co wiemy już o tym koronawirusie. Zagalopowałem się w opowiadaniu o takich rzeczach, jak domena wiążąca receptor albo ACE-2, i w trakcie wypowiedzi zdałem sobie sprawę, że zaczynam używać bardzo specjalistycznego języka. Uderzyło mnie jednak namaszczenie, z jakim byłem słuchany. Później to się nieco zmieniło. My, naukowcy, nadal jesteśmy obecni w przestrzeni medialnej, a jednocześnie media w nieco krzywym zwierciadle zaczęły prezentować to, jak działa nauka.
Szybko udało się nie tylko poznać wirusa, ale też stworzyć szczepionkę.
– To prawda, w połowie stycznia 2020 r. pierwszy raz opublikowano sekwencje całego genomu SARS-CoV-2 Zrobili to chińscy naukowcy, za co zapłacili zamknięciem instytutu. Ta informacja była niezwykle ważna, bo umożliwiła prowadzenie wielu kolejnych badań. Dzięki szybkiemu poznaniu SARS-CoV-2 amerykańska Moderna była w stanie w niespełna miesiąc wytworzyć pierwszą partię swojej kandydatki na szczepionkę mRNA. Myli się ten, kto sądzi, że technologię mRNA stworzono w miesiąc. Jej początki datują się na połowę lat 70. Jest ona owocem 40 lat badań podstawowych i rozwojowych, prowadzonych przez zespoły naukowców na całym świecie. To dobry przykład na to, że finansowanie nauki może przynieść ogromne korzyści w momencie kryzysu.
Podczas pandemii na niespotykaną wcześniej skalę naukowcy pracowali ponad podziałami, dzieląc się na bieżąco wynikami badań.
– Jestem gorącym zwolennikiem takiego postępowania. W międzynarodowej sieci USERN, z którą jestem związany, założonej przez irańskiego immunologa, 18 tys. badaczy z ponad 120 krajów współpracuje ponad podziałami kulturowymi, różnicami światopoglądowymi, politycznymi czy religijnymi, a także ponad barierami związanymi z autorytetem. Najlepsi pomagają rozwijać się mniej doświadczonym. To kwintesencja tego, czym powinna być nauka.
Przyznano panu nagrodę nie tylko za osiągnięcia naukowe, ale też za determinację w edukacji na temat pandemii.
– Na tle innych krajów europejskich w Polsce poziom wyszczepienia jest stosunkowo niski, ale i tak sporo zdziałaliśmy dla zdrowia publicznego. Myślę, że o wiele więcej naszych rodaków rozumie, czym są szczepionki, jakie są ich typy, jak one działają, a przede wszystkim, jaka jest korzyść z ich przyjęcia. Jednocześnie pandemia obnażyła wiele braków w profilaktyce chorób zakaźnych i wiedzy na temat zdrowia publicznego. Trzeba wyciągnąć lekcje i edukować społeczeństwo, bo to się po prostu opłaca. A już zwłaszcza wtedy, gdy pojawia się epidemia.
Naukowcy musieli nauczyć się rozmawiać z mediami i w zrozumiały sposób przekazywać swoją wiedzę.
– Oczywiście. Myślę, że wielu z nas potrafi wytłumaczyć, czym się zajmuje, w sposób dostępny dla niespecjalistów. Tego nie można się nauczyć z dnia na dzień. Mnie pomogło chociażby prowadzenie zajęć dla studentów. Niejednokrotnie widząc, że studenci nie są w stanie przyswoić skomplikowanych informacji, starałem się wymyślać różne analogie z życia czy nawet personifikować patogeny. Mówiłem: chcecie zrozumieć wirusy, to wczujcie się w ich rolę, tak jakbyście nimi byli. Od ponad 10 lat angażuję się w popularyzację nauki, prowadzę zajęcia dla seniorów, dzieci szkolnych, przedszkolaków, uczestniczę w festiwalach nauki. Naukę popularyzowałem zarówno w operze, jak i w pubie. Nie odmawiam komentarzy mediom. No i piszę regularnie teksty dla tygodnika „Polityka”. Można powiedzieć, że nagimnastykowałem się, by zdobyć doświadczenie. Nadal jednak je rozwijam. Uważam, że naukowcy mają obowiązek popularyzować naukę. Bo nauka jest dla ludzi.
Czasami wydaje się to trudnym zadaniem, szczególnie w obliczu tak wielu fake newsów.
– Nigdy wcześniej nie było takiego publicznego zainteresowania nauką, ale też nigdy wcześniej z taką wściekłością jej nie atakowano. Liczba fake newsów na temat pandemii i szczepionek jest zatrważająca, więc nie dziwi to, że w zestawieniu z brakami edukacyjnymi Polacy mają tyle wątpliwości, czy się szczepić, czy nie. Ale to nie wina ludzi, lecz systemu. Ja jestem od tego, by szukać porozumienia, a nie różnic. Oczywiście, jest pewien odsetek osób, których nie da się przekonać żadnymi racjonalnymi argumentami. Wyzywają mnie od hitlerowskiego zbrodniarza. Trudno w tej sytuacji budować mosty. Jednak wielu ludzi, którzy bali się szczepień, potrzebowało zrozumienia swojej postawy. Możemy się niepokoić, czy szczepionki są bezpieczne, skoro powstały tak szybko. Mamy prawo bać się szczepień, skoro w internecie straszą bezpłodnością. By zrozumieć człowieka, trzeba spróbować spojrzeć z jego perspektywy, okazać zrozumienie i dopiero wtedy rozmawiać. Gdy spotykałem się z seniorami i rozmawiałem o szczepionkach, to wielu z nich było na początku bardzo krytycznie nastawionych. Pokazywałem im tylko, czym jest nauka, że z pewnością nie jest prawdą objawioną. Wielu z nich dzwoniło później do naszego zakładu, by podziękować. Ja również mam komu dziękować, np. prof. Andrzejowi Falowi za to, że zaprosił mnie do inicjatywy „Nauka przeciw pandemii”. Stworzyliśmy wspólnie w gronie ekspertów dużo materiałów o szczepionkach przeciw COVID-19. Niektóre z nich zostały przetłumaczone na język angielski, rosyjski, a nawet perski. Trafiły do biedniejszych krajów, niekiedy były pierwszym źródłem merytorycznej i przystępnej informacji. Działaliśmy ponad podziałami, dla zdrowia publicznego. Takie inicjatywy są bardzo budujące.
Mimo wszystko jakaś część społeczeństwa nie uwierzyła naukowcom. Jednym z powodów było to,
że pojawiały się sprzeczne informacje.
– Nauka potrzebuje czasu, żeby coś definitywnie ustalić. Po drodze pojawiają się więc różne cząstkowe obserwacje, a część z nich wyklucza się wzajemnie. I nie w tym nic zaskakującego. Praca naukowa, nawet opublikowana po wcześniejszej recenzji, nadal podlega weryfikacji. Nie wszyscy jednak rozumieją ten proces. Dziwią się, że jedni naukowcy mówią tak, a inni wychodzą z przeciwstawną tezą. Dla wielu oznacza to, że naukowcy nic nie wiedzą i nie ma sensu im wierzyć. Tu wychodzą elementarne braki w edukacji, czym jest nauka i jak działa. Do momentu, kiedy nie mamy dowodów wyraźnie zmierzających w określonym kierunku, nie mówimy o teoriach, ale o hipotezach, które wymagają dalszej weryfikacji. O ile zazwyczaj odbywa się to w wąskim gronie akademickim, to w przypadku SARS-CoV-2 również w przestrzeni medialnej i publicznej.
Nauka jest uprawiana w blasku fleszy. Czy to jej służy?
– To zależy. Jeżeli ktoś opowiada o przełomowych badaniach na konferencji prasowej, a ich wyniki nie zostały opublikowane, to nie jest to właściwe. Jeżeli ktoś wrzuca surowy manuskrypt na serwer preprintowy, to musi liczyć się z tym, że w dobie pandemii media mogą zacząć trąbić o kolejnej sensacji. My o wynikach badań nie rozmawiamy do momentu, gdy nie zostaną opublikowane po recenzjach zleconych w czasopiśmie. I takie podejście zalecałbym każdemu, kto para się nauką. Nie dla jego dobra, tylko dla dobra nauki. Bądźmy odpowiedzialni.
Społeczeństwo oczekuje szybkich odpowiedzi. Jak bronić się przed naciskami opinii publicznej?
– Po prostu trzeba odpowiedzieć, że czegoś nie wiemy. To nie uprawnia innych do zapychania tej luki teoriami spiskowymi. Doceniam, gdy ktoś mówi „nie wiem”, bo to oznacza, że trzeba pomyśleć, jak dane zjawisko zbadać. Ale ludzie wolą proste odpowiedzi. Rzeczywistość jest skomplikowana. Kiedyś na konferencji dr Tomasz Sobierajski stwierdził, że nie bez przyczyny naukowcy większość odpowiedzi zaczynają od sformułowania „to zależy”. Gdy prowadząca panel dyskusyjny zadała mi kolejne pytanie, odruchowo zacząłem od „to zależy”. To najlepszy przykład, że rzeczywistość jest skomplikowana. Wbrew temu, co sądzą ludzie, kwestie związane ze zdrowiem wcale nie są proste. Sztuką jest opowiadać o sprawach złożonych w sposób przystępny, ale nie wypaczony.
Pandemia pokazała, jak ważna jest nauka. Czy naukowcy będą uważniej słuchani?
– Naukowcy są niestety słuchani wybiórczo. Społeczeństwo było bardziej zainteresowane wysłuchaniem naukowców, kiedy chciało się dowiedzieć o wirusie i szczepionkach, a już niekoniecznie chce słuchać, jakie ograniczenia powinniśmy wprowadzić, żeby spowolnić zmiany klimatu i uniknąć kolejnej pandemii. Przypomina mi się wywiad z prof. Robertem Flisiakiem dla tygodnika „Polityka”, kiedy na pytanie, czy wygramy z pandemią, odpowiedział „tak”, a po chwili dodał: „ale będą kolejne”. W tym wypadku powinniśmy zakładać czarny scenariusz nie po to, żeby się zamartwiać, ale żeby działać i ograniczyć ryzyko. Niestety, ludzie wolą udawać, że problemów nie ma albo że ich nie dotyczą.
Jest pan współautorem dokumentu opublikowanego na łamach „Science of the Total Environment”,
w którym określono główne zagrożenia epidemiologiczne związane z mutacjami wirusów w organizmach zwierząt.
– Jeśli wiemy, że pozyskiwanie dzikich zwierząt w celach konsumpcyjnych wiąże się z ryzykiem mutacji wirusowych, to warto pomyśleć, czy w wielu miejscach na świecie jest sens to robić. Zwierzęta hodowlane również mogą być źródłem zmienności patogenów potencjalnie niebezpiecznych dla człowieka. Dlatego warto ograniczyć ten sposób pozyskiwania pożywienia i rozwijać alternatywy. Żyjąc w Europie, postrzegaliśmy Azję jako odległe miejsce, a COVID-19 doskonale pokazał, że dzisiaj problemy są globalne. Jeśli patogen pojawia się w jakimś zakątku świata, to szybko może rozprzestrzenić się na inne regiony. Jeśli płoną lasy w Australii, to wpływa to na globalną emisję dwutlenku węgla i ma znaczenie dla całej planety. Jeśli wycina się Puszczę Amazońską pod uprawy soi, niszcząc jeden z najcenniejszych ekosystemów, to oddziałuje to na homeostazę klimatu. Musimy postawić sobie pytanie, jak temu przeciwdziałać. Ziemia jest jedynym miejscem do życia dla człowieka i chociażby z egoistycznych pobudek powinniśmy o nią dbać. Czasu nie mamy zbyt wiele.
Przeczytaj także: „Dziecięce szpitale przyszłości”, „Kłopoty przekuwać w sukces” i „Poprzeczka była zawieszona wysoko”.
Więcej o konkursie na stronie internetowej: www.termedia.pl/Konferencja-Sukces-Roku-2021.
– Pamiętam doskonale początek marca 2020 r., kiedy w jednej z telewizji byłem pytany, co wiemy już o tym koronawirusie. Zagalopowałem się w opowiadaniu o takich rzeczach, jak domena wiążąca receptor albo ACE-2, i w trakcie wypowiedzi zdałem sobie sprawę, że zaczynam używać bardzo specjalistycznego języka. Uderzyło mnie jednak namaszczenie, z jakim byłem słuchany. Później to się nieco zmieniło. My, naukowcy, nadal jesteśmy obecni w przestrzeni medialnej, a jednocześnie media w nieco krzywym zwierciadle zaczęły prezentować to, jak działa nauka.
Szybko udało się nie tylko poznać wirusa, ale też stworzyć szczepionkę.
– To prawda, w połowie stycznia 2020 r. pierwszy raz opublikowano sekwencje całego genomu SARS-CoV-2 Zrobili to chińscy naukowcy, za co zapłacili zamknięciem instytutu. Ta informacja była niezwykle ważna, bo umożliwiła prowadzenie wielu kolejnych badań. Dzięki szybkiemu poznaniu SARS-CoV-2 amerykańska Moderna była w stanie w niespełna miesiąc wytworzyć pierwszą partię swojej kandydatki na szczepionkę mRNA. Myli się ten, kto sądzi, że technologię mRNA stworzono w miesiąc. Jej początki datują się na połowę lat 70. Jest ona owocem 40 lat badań podstawowych i rozwojowych, prowadzonych przez zespoły naukowców na całym świecie. To dobry przykład na to, że finansowanie nauki może przynieść ogromne korzyści w momencie kryzysu.
Podczas pandemii na niespotykaną wcześniej skalę naukowcy pracowali ponad podziałami, dzieląc się na bieżąco wynikami badań.
– Jestem gorącym zwolennikiem takiego postępowania. W międzynarodowej sieci USERN, z którą jestem związany, założonej przez irańskiego immunologa, 18 tys. badaczy z ponad 120 krajów współpracuje ponad podziałami kulturowymi, różnicami światopoglądowymi, politycznymi czy religijnymi, a także ponad barierami związanymi z autorytetem. Najlepsi pomagają rozwijać się mniej doświadczonym. To kwintesencja tego, czym powinna być nauka.
Przyznano panu nagrodę nie tylko za osiągnięcia naukowe, ale też za determinację w edukacji na temat pandemii.
– Na tle innych krajów europejskich w Polsce poziom wyszczepienia jest stosunkowo niski, ale i tak sporo zdziałaliśmy dla zdrowia publicznego. Myślę, że o wiele więcej naszych rodaków rozumie, czym są szczepionki, jakie są ich typy, jak one działają, a przede wszystkim, jaka jest korzyść z ich przyjęcia. Jednocześnie pandemia obnażyła wiele braków w profilaktyce chorób zakaźnych i wiedzy na temat zdrowia publicznego. Trzeba wyciągnąć lekcje i edukować społeczeństwo, bo to się po prostu opłaca. A już zwłaszcza wtedy, gdy pojawia się epidemia.
Naukowcy musieli nauczyć się rozmawiać z mediami i w zrozumiały sposób przekazywać swoją wiedzę.
– Oczywiście. Myślę, że wielu z nas potrafi wytłumaczyć, czym się zajmuje, w sposób dostępny dla niespecjalistów. Tego nie można się nauczyć z dnia na dzień. Mnie pomogło chociażby prowadzenie zajęć dla studentów. Niejednokrotnie widząc, że studenci nie są w stanie przyswoić skomplikowanych informacji, starałem się wymyślać różne analogie z życia czy nawet personifikować patogeny. Mówiłem: chcecie zrozumieć wirusy, to wczujcie się w ich rolę, tak jakbyście nimi byli. Od ponad 10 lat angażuję się w popularyzację nauki, prowadzę zajęcia dla seniorów, dzieci szkolnych, przedszkolaków, uczestniczę w festiwalach nauki. Naukę popularyzowałem zarówno w operze, jak i w pubie. Nie odmawiam komentarzy mediom. No i piszę regularnie teksty dla tygodnika „Polityka”. Można powiedzieć, że nagimnastykowałem się, by zdobyć doświadczenie. Nadal jednak je rozwijam. Uważam, że naukowcy mają obowiązek popularyzować naukę. Bo nauka jest dla ludzi.
Czasami wydaje się to trudnym zadaniem, szczególnie w obliczu tak wielu fake newsów.
– Nigdy wcześniej nie było takiego publicznego zainteresowania nauką, ale też nigdy wcześniej z taką wściekłością jej nie atakowano. Liczba fake newsów na temat pandemii i szczepionek jest zatrważająca, więc nie dziwi to, że w zestawieniu z brakami edukacyjnymi Polacy mają tyle wątpliwości, czy się szczepić, czy nie. Ale to nie wina ludzi, lecz systemu. Ja jestem od tego, by szukać porozumienia, a nie różnic. Oczywiście, jest pewien odsetek osób, których nie da się przekonać żadnymi racjonalnymi argumentami. Wyzywają mnie od hitlerowskiego zbrodniarza. Trudno w tej sytuacji budować mosty. Jednak wielu ludzi, którzy bali się szczepień, potrzebowało zrozumienia swojej postawy. Możemy się niepokoić, czy szczepionki są bezpieczne, skoro powstały tak szybko. Mamy prawo bać się szczepień, skoro w internecie straszą bezpłodnością. By zrozumieć człowieka, trzeba spróbować spojrzeć z jego perspektywy, okazać zrozumienie i dopiero wtedy rozmawiać. Gdy spotykałem się z seniorami i rozmawiałem o szczepionkach, to wielu z nich było na początku bardzo krytycznie nastawionych. Pokazywałem im tylko, czym jest nauka, że z pewnością nie jest prawdą objawioną. Wielu z nich dzwoniło później do naszego zakładu, by podziękować. Ja również mam komu dziękować, np. prof. Andrzejowi Falowi za to, że zaprosił mnie do inicjatywy „Nauka przeciw pandemii”. Stworzyliśmy wspólnie w gronie ekspertów dużo materiałów o szczepionkach przeciw COVID-19. Niektóre z nich zostały przetłumaczone na język angielski, rosyjski, a nawet perski. Trafiły do biedniejszych krajów, niekiedy były pierwszym źródłem merytorycznej i przystępnej informacji. Działaliśmy ponad podziałami, dla zdrowia publicznego. Takie inicjatywy są bardzo budujące.
Mimo wszystko jakaś część społeczeństwa nie uwierzyła naukowcom. Jednym z powodów było to,
że pojawiały się sprzeczne informacje.
– Nauka potrzebuje czasu, żeby coś definitywnie ustalić. Po drodze pojawiają się więc różne cząstkowe obserwacje, a część z nich wyklucza się wzajemnie. I nie w tym nic zaskakującego. Praca naukowa, nawet opublikowana po wcześniejszej recenzji, nadal podlega weryfikacji. Nie wszyscy jednak rozumieją ten proces. Dziwią się, że jedni naukowcy mówią tak, a inni wychodzą z przeciwstawną tezą. Dla wielu oznacza to, że naukowcy nic nie wiedzą i nie ma sensu im wierzyć. Tu wychodzą elementarne braki w edukacji, czym jest nauka i jak działa. Do momentu, kiedy nie mamy dowodów wyraźnie zmierzających w określonym kierunku, nie mówimy o teoriach, ale o hipotezach, które wymagają dalszej weryfikacji. O ile zazwyczaj odbywa się to w wąskim gronie akademickim, to w przypadku SARS-CoV-2 również w przestrzeni medialnej i publicznej.
Nauka jest uprawiana w blasku fleszy. Czy to jej służy?
– To zależy. Jeżeli ktoś opowiada o przełomowych badaniach na konferencji prasowej, a ich wyniki nie zostały opublikowane, to nie jest to właściwe. Jeżeli ktoś wrzuca surowy manuskrypt na serwer preprintowy, to musi liczyć się z tym, że w dobie pandemii media mogą zacząć trąbić o kolejnej sensacji. My o wynikach badań nie rozmawiamy do momentu, gdy nie zostaną opublikowane po recenzjach zleconych w czasopiśmie. I takie podejście zalecałbym każdemu, kto para się nauką. Nie dla jego dobra, tylko dla dobra nauki. Bądźmy odpowiedzialni.
Społeczeństwo oczekuje szybkich odpowiedzi. Jak bronić się przed naciskami opinii publicznej?
– Po prostu trzeba odpowiedzieć, że czegoś nie wiemy. To nie uprawnia innych do zapychania tej luki teoriami spiskowymi. Doceniam, gdy ktoś mówi „nie wiem”, bo to oznacza, że trzeba pomyśleć, jak dane zjawisko zbadać. Ale ludzie wolą proste odpowiedzi. Rzeczywistość jest skomplikowana. Kiedyś na konferencji dr Tomasz Sobierajski stwierdził, że nie bez przyczyny naukowcy większość odpowiedzi zaczynają od sformułowania „to zależy”. Gdy prowadząca panel dyskusyjny zadała mi kolejne pytanie, odruchowo zacząłem od „to zależy”. To najlepszy przykład, że rzeczywistość jest skomplikowana. Wbrew temu, co sądzą ludzie, kwestie związane ze zdrowiem wcale nie są proste. Sztuką jest opowiadać o sprawach złożonych w sposób przystępny, ale nie wypaczony.
Pandemia pokazała, jak ważna jest nauka. Czy naukowcy będą uważniej słuchani?
– Naukowcy są niestety słuchani wybiórczo. Społeczeństwo było bardziej zainteresowane wysłuchaniem naukowców, kiedy chciało się dowiedzieć o wirusie i szczepionkach, a już niekoniecznie chce słuchać, jakie ograniczenia powinniśmy wprowadzić, żeby spowolnić zmiany klimatu i uniknąć kolejnej pandemii. Przypomina mi się wywiad z prof. Robertem Flisiakiem dla tygodnika „Polityka”, kiedy na pytanie, czy wygramy z pandemią, odpowiedział „tak”, a po chwili dodał: „ale będą kolejne”. W tym wypadku powinniśmy zakładać czarny scenariusz nie po to, żeby się zamartwiać, ale żeby działać i ograniczyć ryzyko. Niestety, ludzie wolą udawać, że problemów nie ma albo że ich nie dotyczą.
Jest pan współautorem dokumentu opublikowanego na łamach „Science of the Total Environment”,
w którym określono główne zagrożenia epidemiologiczne związane z mutacjami wirusów w organizmach zwierząt.
– Jeśli wiemy, że pozyskiwanie dzikich zwierząt w celach konsumpcyjnych wiąże się z ryzykiem mutacji wirusowych, to warto pomyśleć, czy w wielu miejscach na świecie jest sens to robić. Zwierzęta hodowlane również mogą być źródłem zmienności patogenów potencjalnie niebezpiecznych dla człowieka. Dlatego warto ograniczyć ten sposób pozyskiwania pożywienia i rozwijać alternatywy. Żyjąc w Europie, postrzegaliśmy Azję jako odległe miejsce, a COVID-19 doskonale pokazał, że dzisiaj problemy są globalne. Jeśli patogen pojawia się w jakimś zakątku świata, to szybko może rozprzestrzenić się na inne regiony. Jeśli płoną lasy w Australii, to wpływa to na globalną emisję dwutlenku węgla i ma znaczenie dla całej planety. Jeśli wycina się Puszczę Amazońską pod uprawy soi, niszcząc jeden z najcenniejszych ekosystemów, to oddziałuje to na homeostazę klimatu. Musimy postawić sobie pytanie, jak temu przeciwdziałać. Ziemia jest jedynym miejscem do życia dla człowieka i chociażby z egoistycznych pobudek powinniśmy o nią dbać. Czasu nie mamy zbyt wiele.
Przeczytaj także: „Dziecięce szpitale przyszłości”, „Kłopoty przekuwać w sukces” i „Poprzeczka była zawieszona wysoko”.
Więcej o konkursie na stronie internetowej: www.termedia.pl/Konferencja-Sukces-Roku-2021.