Archiwum
Quo vadis, Temido?
Redaktor: Iwona Konarska
Data: 03.11.2020
Źródło: Kurier Medyczny/Justyna Zajdel-Całkowska
Tagi: | Justyna Zajdel-Całkowska |
Dr hab. prof. nadzw. Justyna Zajdel-Całkowska z Wydziału Prawa i Administracji Uczelni Łazarskiego w Warszawie pisze, że poza faktem niekonstytucyjności działania TK, wyrok z 22 października nie tylko niszczy mozolnie budowane porozumienie, ale również skłania do smutnej refleksji, że nic nie może być wartościowe, kiedy wartości po prostu się nie liczą.
Analiza dr hab. prof. nadzw. Justyny Zajdel-Całkowskiej:
– Przechodząc do obowiązującej wciąż Ustawy z 7 stycznia 1993 roku o planowaniu rodziny, ochronie płodu ludzkiego i warunkach dopuszczalności przerywania ciąży – doskonale pamiętam czas i otoczenie, w jakim ona powstawała. Bardzo wiele mówiło się wówczas o „kompromisie”, który miał chronić przed złym urodzeniem i długofalowymi konsekwencjami nie tylko dla rodzącego się, lecz także dla jego rodziny. „Kompromis” to chyba jednak złe słowo. Ustawa powstała na podstawie dialogu, który jest możliwy jedynie w sytuacji, gdy jesteśmy gotowi słuchać, a nie tylko słyszeć. Starożytna paremia audiatur et altera pars (trzeba wysłuchać drugiej strony) podkreślała, że aby orzec o czymś, konieczne jest wsłuchanie się w rację strony przeciwnej. Umiejętność słuchania jest jednak wyrazem dojrzałości i szacunku dla drugiego człowieka, kimkolwiek by był i jak bardzo by się od nas rożnił. Zamiast zatem mówić o kompromisie, należałoby powiedzieć, że był to czas, w którym możliwa była jeszcze konstruktywna rozmowa.
Autonomia, godność, wolna wola
Konieczne jest podkreślenie, że w okresie między 1996 a 1997 r. ustawa przewidywała możliwość usunięcia ciąży z czterech powodów, w tym w sytuacji, gdy kobieta w ciąży znajdowała się w ciężkich warunkach życiowych lub trudnej sytuacji osobistej. W wyniku obwieszczenia Trybunału Konstytucyjnego z dnia 18 grudnia 1997 r., przepis (art. 4a ust. 1 pkt 4) zezwalający na aborcję z powodu trudnych warunków egzystencjalnych bądź osobistych utracił moc. W efekcie w ustawie pozostawiono przesłanki, które zezwalają na aborcję w przypadkach, gdy ciąża stanowi zagrożenie dla życia lub zdrowia kobiety, istnieje ryzyko ciężkiego i nieodwracalnego upośledzenia płodu bądź ciężkiej i nieuleczalnej choroby zagrażającej jego życiu oraz gdy ciąża jest skutkiem przestępstwa, w tym zgwałcenia, kazirodztwa, pożycia seksualnego z małoletnim poniżej 15. roku życia. Usunięcie przesłanki dotyczącej trudnej sytuacji życiowej bądź osobistej spowodowało wyeliminowanie nieograniczonej autonomii i dowolności oceny własnej sytuacji, uwypuklając prawo do aborcji z powodów zdrowotnych, a także w sytuacji pokrzywdzenia przestępstwem. Orzeczenie, które 22 października 2020 r. wydał Trybunał Konstytucyjny, godzi nie tylko w podstawowe prawo podmiotowe, jakim jest prawo do planowania rodziny, lecz także stanowi o naruszeniu godności kobiet, które mimo świadomości związanej z ciężkim upośledzeniem płodu bądź jego ciężką chorobą muszą donosić ciążę jedynie po to, by ją utracić. Ta sama Konstytucja, do której w swoim orzeczeniu odwołuje się Trybunał, stwierdza w art. 30, że „Przyrodzona i niezbywalna godność człowieka stanowi źródło wolności i praw człowieka i obywatela. Jest ona nienaruszalna, a jej poszanowanie i ochrona jest obowiązkiem władz publicznych”. Z kolei art. 32 Konstytucji stanowi, że „Wszyscy są wobec prawa równi”. Deklarowana równość jest jednak bardzo niesymetryczna. Prawo do życia ciężko uszkodzonego płodu versus prawo do podjęcia świadomej decyzji o terminacji ciąży przez rodziców dziecka. Obydwa wymienione dobra są podobnej wartości, dlatego trudno mówić o możliwości zastosowania stanu wyższej konieczności, który przewiduje możliwość poświęcenia jednego z nich na rzecz ratowania drugiego. Dlatego potrzebne są dobre i słuszne przepisy prawa, które pozwalają skorzystać z prawa do samostanowienia w określonych granicach. Korzystanie z autonomii woli nie jest grzechem ani nadużyciem. Autonomia stanowi o realizacji najbardziej naturalnego i zakorzenionego w ludziach prawa – prawa do wolnej woli. Wolna wola jest „ostatnią instancją”, bez której miłość nie ma w sobie pełnej osobowej wartości („Miłość i odpowiedzialność”, K. Wojtyła, Lublin 1960). Abstrahując od samej niekonstytucyjności działania Trybunału Konstytucyjnego, wyrok z 22 października nie tylko niszczy mozolnie budowane porozumienie, lecz także skłania do smutnej refleksji, że nic nie może być wartościowe, kiedy wartości po prostu się nie liczą.
Kryzys zaufania do prawa
Co musi się stać, żeby nie doszło do zmiany ustawy? Wyroki Trybunału Konstytucyjnego są ostateczne i powszechnie wiążące. W chwili ogłoszenia wyroku dochodzi do „automatycznej zmiany” przepisów. Z kolei w sytuacji, gdy wyrok nie został ogłoszony, orzeczenie zaczyna obowiązywać z chwilą jego publikacji w Dzienniku Urzędowym. Po publikacji orzeczenia ustawa się zmienia, a przepisy uznane za niezgodne z Konstytucją tracą moc. Bez względu na sposób wyczerpania procedury orzeczenie Trybunału Konstytucyjnego doprowadzi do zmian obowiązujących przepisów. Obecnie mamy zatem do czynienia ze swoistym klinczem prawnym, który uniemożliwia „wycofanie” wydanego orzeczenia, a co za tym idzie – powrót do zapisów ustawy z 1993 r. W Polsce trwa kryzys zaufania do prawa, które jest tworzone niedbale, lawinowo i ekspresowo, nie spełnia oczekiwań tych, do których jest adresowane. Fatalne jest również to, że w procesie edukacji o prawie mówi się bardzo mało. Rzadko tłumaczy się, jak funkcjonują podstawowe mechanizmy prawne i jakie skutki pociąga za sobą nieznajomość prawa. Nic więc dziwnego, że prawo traktowane jest często jak zło konieczne, które zamiast dawać siłę i wsparcie, uciska, utrudnia codzienne funkcjonowanie, a do tego jest mało czytelne i przejrzyste. Mało kto wie, że odpowiedzialność za dokonanie aborcji ponosi lekarz, osoba ułatwiająca ją lub pomagająca w jej przeprowadzeniu, ale nie kobieta, która takiemu zabiegowi się poddaje. Brakuje również rzetelnej edukacji kierowanej do środowisk medycznych, a w ogromie niewiedzy rodzą się największe uprzedzenia i lęki. Napięcia społeczne, które pojawiły się w ostatnim czasie są jedynie wynikiem kiełkującego od dawna procesu, w którym splata się brak zaufania do prawa z ogólnospołecznym niepokojem. Co jeszcze może się wydarzyć? W ostatnim czasie miałam okazję prowadzić wiele spotkań ze studentami kierunków medycznych, które ze względu na aktualną sytuację poświęciliśmy problematyce aborcji. Najtrudniejsze pytania dotyczyły nie tyle samych przepisów, ile tego, dlaczego wykonujemy ogromny krok w tył. Do chwili obecnej nie mam dobrej odpowiedzi. Krok ten może spowodować nie tylko zniekształcenie i tak nadwyrężonego systemu prawa, ale jego „wulgaryzację”, a w konsekwencji upadek. „Jeśli coś kochasz, puść to wolno” – pisał Antoine de Saint-Exupery w „Małym Księciu”. Pozwolić komuś odejść to heroizm o wiele większy niż zatrzymywanie na siłę, wbrew woli i zdrowemu rozsądkowi. Prawdziwym heroizmem nie jest urodzenie dziecka z wadą rozwojową, ale umiejętność podjęcia decyzji o zakończeniu jego cierpienia.
Projekt prezydenta, czyli kompromis bez znaczenia
Propozycja dotycząca przyjęcia ustawy, która zezwoli na aborcję w sytuacji, gdy badania prenatalne lub inne przesłanki medyczne wskazują na wysokie prawdopodobieństwo, że dziecko urodzi się martwe albo obarczone nieuleczalną chorobą lub wadą, prowadzącą niechybnie i bezpośrednio do śmierci dziecka, bez względu na zastosowane działania terapeutyczne – nie stanowi dobrego rozwiązania. Zwroty niedookreślone – problem z podjęciem decyzji o niechybności śmierci – brzmią groteskowo i nie wnoszą niczego, co pozwoliłoby rozwiązać problem. Nie przekonamy się nawzajem. Zawsze będą istnieli zwolennicy i przeciwnicy aborcji. Złoty środek w postaci unormowań prawnych pozwala korzystać z prawa wyboru zgodnie z subiektywnie zakreślonymi preferencjami. Obecnie ustawa z 1993 roku jeszcze funkcjonuje. W momencie utraty mocy obowiązującej przez art. 4a ust. 1 pkt 2 ustawy „aborcyjnej” nie tylko nie będzie możliwe wykonywanie samych zabiegów terminacji ciąży, ale wpłynie to również na liczbę i zasadność wykonywania badań prenatalnych. Zmiana prawa aborcyjnego jest konieczna i nieunikniona. Zmiana nie oznacza jednak przyzwolenia na skrajny radykalizm i krzywdzenie tych, którzy powinni otrzymać największe wsparcie – ochronę prawną.
Tekst opublikowano w „Kurierze Medycznym” 7/2020. Czasopismo można zamówić na stronie: www.termedia.pl/km/prenumerata.
– Przechodząc do obowiązującej wciąż Ustawy z 7 stycznia 1993 roku o planowaniu rodziny, ochronie płodu ludzkiego i warunkach dopuszczalności przerywania ciąży – doskonale pamiętam czas i otoczenie, w jakim ona powstawała. Bardzo wiele mówiło się wówczas o „kompromisie”, który miał chronić przed złym urodzeniem i długofalowymi konsekwencjami nie tylko dla rodzącego się, lecz także dla jego rodziny. „Kompromis” to chyba jednak złe słowo. Ustawa powstała na podstawie dialogu, który jest możliwy jedynie w sytuacji, gdy jesteśmy gotowi słuchać, a nie tylko słyszeć. Starożytna paremia audiatur et altera pars (trzeba wysłuchać drugiej strony) podkreślała, że aby orzec o czymś, konieczne jest wsłuchanie się w rację strony przeciwnej. Umiejętność słuchania jest jednak wyrazem dojrzałości i szacunku dla drugiego człowieka, kimkolwiek by był i jak bardzo by się od nas rożnił. Zamiast zatem mówić o kompromisie, należałoby powiedzieć, że był to czas, w którym możliwa była jeszcze konstruktywna rozmowa.
Autonomia, godność, wolna wola
Konieczne jest podkreślenie, że w okresie między 1996 a 1997 r. ustawa przewidywała możliwość usunięcia ciąży z czterech powodów, w tym w sytuacji, gdy kobieta w ciąży znajdowała się w ciężkich warunkach życiowych lub trudnej sytuacji osobistej. W wyniku obwieszczenia Trybunału Konstytucyjnego z dnia 18 grudnia 1997 r., przepis (art. 4a ust. 1 pkt 4) zezwalający na aborcję z powodu trudnych warunków egzystencjalnych bądź osobistych utracił moc. W efekcie w ustawie pozostawiono przesłanki, które zezwalają na aborcję w przypadkach, gdy ciąża stanowi zagrożenie dla życia lub zdrowia kobiety, istnieje ryzyko ciężkiego i nieodwracalnego upośledzenia płodu bądź ciężkiej i nieuleczalnej choroby zagrażającej jego życiu oraz gdy ciąża jest skutkiem przestępstwa, w tym zgwałcenia, kazirodztwa, pożycia seksualnego z małoletnim poniżej 15. roku życia. Usunięcie przesłanki dotyczącej trudnej sytuacji życiowej bądź osobistej spowodowało wyeliminowanie nieograniczonej autonomii i dowolności oceny własnej sytuacji, uwypuklając prawo do aborcji z powodów zdrowotnych, a także w sytuacji pokrzywdzenia przestępstwem. Orzeczenie, które 22 października 2020 r. wydał Trybunał Konstytucyjny, godzi nie tylko w podstawowe prawo podmiotowe, jakim jest prawo do planowania rodziny, lecz także stanowi o naruszeniu godności kobiet, które mimo świadomości związanej z ciężkim upośledzeniem płodu bądź jego ciężką chorobą muszą donosić ciążę jedynie po to, by ją utracić. Ta sama Konstytucja, do której w swoim orzeczeniu odwołuje się Trybunał, stwierdza w art. 30, że „Przyrodzona i niezbywalna godność człowieka stanowi źródło wolności i praw człowieka i obywatela. Jest ona nienaruszalna, a jej poszanowanie i ochrona jest obowiązkiem władz publicznych”. Z kolei art. 32 Konstytucji stanowi, że „Wszyscy są wobec prawa równi”. Deklarowana równość jest jednak bardzo niesymetryczna. Prawo do życia ciężko uszkodzonego płodu versus prawo do podjęcia świadomej decyzji o terminacji ciąży przez rodziców dziecka. Obydwa wymienione dobra są podobnej wartości, dlatego trudno mówić o możliwości zastosowania stanu wyższej konieczności, który przewiduje możliwość poświęcenia jednego z nich na rzecz ratowania drugiego. Dlatego potrzebne są dobre i słuszne przepisy prawa, które pozwalają skorzystać z prawa do samostanowienia w określonych granicach. Korzystanie z autonomii woli nie jest grzechem ani nadużyciem. Autonomia stanowi o realizacji najbardziej naturalnego i zakorzenionego w ludziach prawa – prawa do wolnej woli. Wolna wola jest „ostatnią instancją”, bez której miłość nie ma w sobie pełnej osobowej wartości („Miłość i odpowiedzialność”, K. Wojtyła, Lublin 1960). Abstrahując od samej niekonstytucyjności działania Trybunału Konstytucyjnego, wyrok z 22 października nie tylko niszczy mozolnie budowane porozumienie, lecz także skłania do smutnej refleksji, że nic nie może być wartościowe, kiedy wartości po prostu się nie liczą.
Kryzys zaufania do prawa
Co musi się stać, żeby nie doszło do zmiany ustawy? Wyroki Trybunału Konstytucyjnego są ostateczne i powszechnie wiążące. W chwili ogłoszenia wyroku dochodzi do „automatycznej zmiany” przepisów. Z kolei w sytuacji, gdy wyrok nie został ogłoszony, orzeczenie zaczyna obowiązywać z chwilą jego publikacji w Dzienniku Urzędowym. Po publikacji orzeczenia ustawa się zmienia, a przepisy uznane za niezgodne z Konstytucją tracą moc. Bez względu na sposób wyczerpania procedury orzeczenie Trybunału Konstytucyjnego doprowadzi do zmian obowiązujących przepisów. Obecnie mamy zatem do czynienia ze swoistym klinczem prawnym, który uniemożliwia „wycofanie” wydanego orzeczenia, a co za tym idzie – powrót do zapisów ustawy z 1993 r. W Polsce trwa kryzys zaufania do prawa, które jest tworzone niedbale, lawinowo i ekspresowo, nie spełnia oczekiwań tych, do których jest adresowane. Fatalne jest również to, że w procesie edukacji o prawie mówi się bardzo mało. Rzadko tłumaczy się, jak funkcjonują podstawowe mechanizmy prawne i jakie skutki pociąga za sobą nieznajomość prawa. Nic więc dziwnego, że prawo traktowane jest często jak zło konieczne, które zamiast dawać siłę i wsparcie, uciska, utrudnia codzienne funkcjonowanie, a do tego jest mało czytelne i przejrzyste. Mało kto wie, że odpowiedzialność za dokonanie aborcji ponosi lekarz, osoba ułatwiająca ją lub pomagająca w jej przeprowadzeniu, ale nie kobieta, która takiemu zabiegowi się poddaje. Brakuje również rzetelnej edukacji kierowanej do środowisk medycznych, a w ogromie niewiedzy rodzą się największe uprzedzenia i lęki. Napięcia społeczne, które pojawiły się w ostatnim czasie są jedynie wynikiem kiełkującego od dawna procesu, w którym splata się brak zaufania do prawa z ogólnospołecznym niepokojem. Co jeszcze może się wydarzyć? W ostatnim czasie miałam okazję prowadzić wiele spotkań ze studentami kierunków medycznych, które ze względu na aktualną sytuację poświęciliśmy problematyce aborcji. Najtrudniejsze pytania dotyczyły nie tyle samych przepisów, ile tego, dlaczego wykonujemy ogromny krok w tył. Do chwili obecnej nie mam dobrej odpowiedzi. Krok ten może spowodować nie tylko zniekształcenie i tak nadwyrężonego systemu prawa, ale jego „wulgaryzację”, a w konsekwencji upadek. „Jeśli coś kochasz, puść to wolno” – pisał Antoine de Saint-Exupery w „Małym Księciu”. Pozwolić komuś odejść to heroizm o wiele większy niż zatrzymywanie na siłę, wbrew woli i zdrowemu rozsądkowi. Prawdziwym heroizmem nie jest urodzenie dziecka z wadą rozwojową, ale umiejętność podjęcia decyzji o zakończeniu jego cierpienia.
Projekt prezydenta, czyli kompromis bez znaczenia
Propozycja dotycząca przyjęcia ustawy, która zezwoli na aborcję w sytuacji, gdy badania prenatalne lub inne przesłanki medyczne wskazują na wysokie prawdopodobieństwo, że dziecko urodzi się martwe albo obarczone nieuleczalną chorobą lub wadą, prowadzącą niechybnie i bezpośrednio do śmierci dziecka, bez względu na zastosowane działania terapeutyczne – nie stanowi dobrego rozwiązania. Zwroty niedookreślone – problem z podjęciem decyzji o niechybności śmierci – brzmią groteskowo i nie wnoszą niczego, co pozwoliłoby rozwiązać problem. Nie przekonamy się nawzajem. Zawsze będą istnieli zwolennicy i przeciwnicy aborcji. Złoty środek w postaci unormowań prawnych pozwala korzystać z prawa wyboru zgodnie z subiektywnie zakreślonymi preferencjami. Obecnie ustawa z 1993 roku jeszcze funkcjonuje. W momencie utraty mocy obowiązującej przez art. 4a ust. 1 pkt 2 ustawy „aborcyjnej” nie tylko nie będzie możliwe wykonywanie samych zabiegów terminacji ciąży, ale wpłynie to również na liczbę i zasadność wykonywania badań prenatalnych. Zmiana prawa aborcyjnego jest konieczna i nieunikniona. Zmiana nie oznacza jednak przyzwolenia na skrajny radykalizm i krzywdzenie tych, którzy powinni otrzymać największe wsparcie – ochronę prawną.
Tekst opublikowano w „Kurierze Medycznym” 7/2020. Czasopismo można zamówić na stronie: www.termedia.pl/km/prenumerata.