Tomasz Pietrzyk/Agencja Wyborcza.pl
Szpitale nie są gotowe na piątą falę i omikron
Tagi: | Marcin Murmyło |
– Podczas piątej fala pandemii będzie potrzeba hospitalizacji dziesiątków tysięcy chorych, a nie jesteśmy do tego przygotowani – wbrew zapewnieniom władzy. Przede wszystkim nie wystarczy personelu medycznego. Zabraknie zresztą wszystkiego, leków, tlenu – zapowiada dr Marcin Murmyło, były szef Dolnośląskiego Centrum Chorób Płuc.
– Piąta fala pandemii już się rozpędziła, liczba zakażeń rośnie prawie o 100 proc. tydzień do tygodnia, a wydaje się, że strategia rządzących to przeczekać, licząc na to, że omikron okaże się łaskawy i jakoś się prześlizgną – ocenia „Polityka”. Potwierdza to dr Marcin Murmyło, pulmonolog, który przez trzy lata kierował Dolnośląskim Centrum Chorób Płuc i był także prezesem Konsorcjum Szpitali Wrocławskich.
– Tak to, niestety, wygląda. Ale statystyka jest nieubłagana i przy tak ogromnej liczbie zakażeń, jaka jest prognozowana i jaką widzimy w innych państwach, do których omikron dotarł wcześniej, będzie potrzeba hospitalizacji dziesiątków tysięcy chorych, a nie jesteśmy do tego przygotowani – wbrew zapewnieniom władzy. Przede wszystkim nie wystarczy personelu medycznego. Zabraknie zresztą wszystkiego, leków, tlenu. Jest słaba izolacja osób zakaźnych – we Wrocławiu nie ma ani jednego izolatorium, a wchodzimy w trzeci rok epidemii. Ciągle słabe jest śledzenie epidemiologiczne – ocenia Murmyło.
– Minister zdrowia Adam Niedzielski powiedział, że możemy przygotować 60 tys. łóżek dla chorych na COVID-19 – przypomina „Polityka”.
Murmyło pyta, gdzie i kiedy.
– Nikt nic nie wie. Nie ma planowania i przewidywania, czyli zarządzania epidemią. Powinno to wyglądać w ten sposób, że każde województwo ma szczegółowy plan. Jak liczba zakażeń osiąga X, a odsetek zajętych łóżek wynosi Y, to szpital A otwiera dodatkowy oddział na 30 miejsc, a szpitale B i C są w gotowości do uruchomienia swoich oddziałów. Tak się powinno zarządzać epidemią. A nie zaskakiwać dyrektora szpitala w piątek o godz. 14, że od poniedziałku ma mieć dodatkowy oddział covidowy, a tu nie ma śluz, lekarzy, pielęgniarek – analizuje ekspert.
– Czy te 60 tys. łóżek, o których zapewnia minister zdrowia, to liczba w ogóle realna? – pyta „Polityka”.
– Z perspektywy mojego regionu to nie jest realne. Szpitale są nieprzygotowane i nie wiedzą, który, kiedy, w jaki sposób i przy jakiej liczbie pacjentów ma tworzyć te dodatkowe łóżka. Minister może więc planować, ale potem się okaże, że tu nie ma lekarzy, tam nie ma tlenu, a gdzie indziej brakuje pielęgniarek. Takie ogólnikowe plany dobrze się sprzedają na konferencji, ale nie mają nic wspólnego z rzeczywistością.
Przeczytaj także: „Omikron u bram – nadzieja w podstawowej opiece zdrowotnej”, „Ostatnie dni przed omikronowym tsunami” i „Połowa populacji Polski może zakazić się omikronem w ciągu miesiąca”
– Tak to, niestety, wygląda. Ale statystyka jest nieubłagana i przy tak ogromnej liczbie zakażeń, jaka jest prognozowana i jaką widzimy w innych państwach, do których omikron dotarł wcześniej, będzie potrzeba hospitalizacji dziesiątków tysięcy chorych, a nie jesteśmy do tego przygotowani – wbrew zapewnieniom władzy. Przede wszystkim nie wystarczy personelu medycznego. Zabraknie zresztą wszystkiego, leków, tlenu. Jest słaba izolacja osób zakaźnych – we Wrocławiu nie ma ani jednego izolatorium, a wchodzimy w trzeci rok epidemii. Ciągle słabe jest śledzenie epidemiologiczne – ocenia Murmyło.
– Minister zdrowia Adam Niedzielski powiedział, że możemy przygotować 60 tys. łóżek dla chorych na COVID-19 – przypomina „Polityka”.
Murmyło pyta, gdzie i kiedy.
– Nikt nic nie wie. Nie ma planowania i przewidywania, czyli zarządzania epidemią. Powinno to wyglądać w ten sposób, że każde województwo ma szczegółowy plan. Jak liczba zakażeń osiąga X, a odsetek zajętych łóżek wynosi Y, to szpital A otwiera dodatkowy oddział na 30 miejsc, a szpitale B i C są w gotowości do uruchomienia swoich oddziałów. Tak się powinno zarządzać epidemią. A nie zaskakiwać dyrektora szpitala w piątek o godz. 14, że od poniedziałku ma mieć dodatkowy oddział covidowy, a tu nie ma śluz, lekarzy, pielęgniarek – analizuje ekspert.
– Czy te 60 tys. łóżek, o których zapewnia minister zdrowia, to liczba w ogóle realna? – pyta „Polityka”.
– Z perspektywy mojego regionu to nie jest realne. Szpitale są nieprzygotowane i nie wiedzą, który, kiedy, w jaki sposób i przy jakiej liczbie pacjentów ma tworzyć te dodatkowe łóżka. Minister może więc planować, ale potem się okaże, że tu nie ma lekarzy, tam nie ma tlenu, a gdzie indziej brakuje pielęgniarek. Takie ogólnikowe plany dobrze się sprzedają na konferencji, ale nie mają nic wspólnego z rzeczywistością.
Przeczytaj także: „Omikron u bram – nadzieja w podstawowej opiece zdrowotnej”, „Ostatnie dni przed omikronowym tsunami” i „Połowa populacji Polski może zakazić się omikronem w ciągu miesiąca”