Bartosz Bobkowski/Agencja Gazeta
Trudno uwierzyć, że jesteśmy sami we wszechświecie
Autor: Krystian Lurka
Data: 20.09.2021
Źródło: Menedżer Zdrowia
Tagi: | Aleksander Wolszczan |
– Odkrycie, że nie jesteśmy sami w kosmosie, pozwoli na lepsze zrozumienie, czym jest życie, a to będzie mieć wpływ na medycynę – mówi prof. Aleksander Wolszczan, fizyk i astronom, w rozmowie z „Menedżerem Zdrowia”.
W rozmowie z redaktorem Jackiem Żakowskim z „Polityki” na pytanie, czy w kosmosie jesteśmy sami, odpowiedział pan, że raczej nie. Załóżmy zatem, że życie poza Ziemią istnieje. Jakie znaczenie i konsekwencje będzie mieć ta informacja dla ludzkości – dla nauki i postrzegania siebie? Jak może wpłynąć na zdrowie i życie ludzi?
– Jesteśmy nadal na etapie naukowej spekulacji, czy istnieje życie poza naszym Układem Słonecznym i poza Ziemią w naszym układzie. Niezależnie od tego, czy okaże się, że występuje tylko na naszej planecie – w co trudno uwierzyć – czy że jest powszechne gdzieś indziej, konsekwencje będą ogromne. Spojrzenie na nas jako manifestację życia na Ziemi na pewno się zmieni. Inna sprawa – jeśli przekonamy się, że życie istnieje gdzieś indziej, to trudno będzie dostać się tam od razu i badać je bezpośrednio. Będziemy musieli to robić z daleka, przy użyciu metod obserwacyjnych.
Takie odkrycie może zmienić to, jak będziemy rozumieć życie, jego funkcjonowanie, może dowiemy się więcej o tym, skąd się wzięło na Ziemi. To może mieć wpływ na medycynę, bo przecież jest to dziedzina nauki, która powstała z tego, co wiemy o nas bez możliwości porównania z innymi formami życia, które mogą istnieć na innych planetach. Nasz naukowy pogląd na życie zmieni się na pewno, jeżeli odkryjemy je gdzieś indziej. Miejmy nadzieję, że wyniknie stad lepsze zrozumienie, czym życie jest i trudno sobie wyobrazić, że nie pozostanie to bez wpływu na medycynę przyszłości.
Czym zatem jest życie?
– Są astrobiologowie, którzy uważają, że życie jest jedną z wielu możliwych właściwości planet – takich jak na przykład, że planeta ma atmosferę albo jej nie ma, ma pole magnetyczne lub go nie ma, ma zmienny klimat albo nie – a także, że występuje na nim życie bądź nie. Z tego punktu widzenia życie jest jedną z właściwości planety, którą może mieć lub nie, zależnie od warunków, w jakich powstała. Nie brzmi to dobrze z punktu widzenia człowieka jako kogoś i czegoś specjalnego, ale nauka dyktuje takie podejście.
Życie na planetach mało masywnych gwiazd, jak nasze Słońce, i mniejszych, które są długowieczne, ma o wiele więcej czasu, żeby powstać i ewoluować. Trzeba jednak pamiętać, że choć rozmaite warunki ku temu mogą być odpowiednie, nie na wszystkich takich planetach będzie woda. A woda w stanie ciekłym jest konieczna dla życia takiego, jakim go znamy. Ponadto potrzeba aktywności sejsmicznej, co stabilizuje temperaturę atmosfery przez regulowanie krążenia CO2 między atmosferą a oceanami. Gdyby ten efekt nie istniał, nie mielibyśmy tej łagodnej formy efektu cieplarnianego i Ziemia byłaby bryłą lodu.
Jak takie odkrycie może wpłynąć na zdrowie i życie ludzi?
– Myślałem o tym, jak zareaguje człowiek na wiadomość, że astronomowie stwierdzili, iż życie istnieje gdzieś indziej – może doznać szoku. Może to się skończyć niedobrze. Można wpaść w depresję albo przeżywać niewyobrażalną radość. Przypuszczam jednak, że głównie byłaby to bojaźń – szczególnie u osób nieprzyzwyczajonych do postrzegania świata w sposób naukowy. Nasza genetyczna konstrukcja każe nam uważać i bać się nieznanego. To instynktowna reakcja. Przeświadczenie o naszej wyjątkowości poszłoby do kosza.
Detronizacja ludzkości postępuje zresztą od czasów Mikołaja Kopernika. Najpierw był przewrót kopernikański, pokazujący, że Ziemia nie jest centrum wszechświata, potem stwierdziliśmy, że nasza galaktyka nie jest całym wszechświatem, lecz jedną z wielu miliardów i że żyjemy na jej peryferiach, a teraz myślimy o życiu jako własności planetarnej, jako konsekwencji chemicznej ewolucji wszechświata…
Brakuje tylko tego, żeby znaleźć życie pozaziemskie…
– Musimy przestać wierzyć w wyjątkowość naszego życia.
A może lepsza byłaby dla nas samotność?
– Samotność we wszechświecie to smutna i frustrująca perspektywa. Gdybyśmy ściągnęli na Ziemię jakieś nieszczęście, to zostalibyśmy z nim sami, nikt by nam nie pomógł. Chociażby dlatego taka samotność nie byłaby dobra. Myślę że, szczególnie wśród astrobiologów zapanuje radość, jeśli odnajdziemy życie pozaziemskie.
A medycy?
– Prawdopodobnie oczekiwaliby, że wyniknie z tego coś dobrego. Jeżeli okaże się – tak jak przypuszczamy – że będzie to życie bazujące na węglu, to nie możemy wykluczyć, że jego chemia będzie podobna. Absolutnie niekoniecznie taka sama, ale podobna. To byłoby niesamowicie wzbogacające porównanie i na pewno będzie miało wpływ na medycynę. Najlepiej byłoby mieć możliwość bezpośredniego badania tych hipotetycznych organizmów, ale to musi poczekać, nie wiadomo jak długo. Astrobiolodzy są przekonani, że życie, przynajmniej w tych prostych i prymitywnych formach, może być całkiem powszechne.
Istoty pozaziemskie mogą wieść zupełnie inne życie niż my, mogą być wyposażone w zupełnie inne technologie, które nam nawet nie przychodzą do głowy. Ciągle szukamy z nimi kontaktu, choć na razie SETI [Search for Extraterrestrial Intelligence to program poszukiwania innych niż ziemska cywilizacji, a także życia w jakiejkolwiek postaci we wszechświecie – zainicjowany przez NASA, realizowany przez organizacje prywatne i publiczne. Polega głównie na nasłuchu radiowym z różnych obszarów nieba, zwłaszcza z okolic gwiazd podobnych do Słońca – wyjaśnia „Menedżer Zdrowia”] nie odebrało żadnego sygnału. Może być tak, że nie chcą lub nie potrzebują kontaktu z nikim innym. A może bardzo długo szukali kontaktu, aż w końcu się zniechęcili. Kto wie, czy i my kiedyś się nie zniechęcimy, jeśli przez długi czas niczego nie znajdziemy. Wydaje się, że inteligencja jest konieczna lub korzystna dla przetrwania gatunku, ale nie wiemy, czy powinna być powszechna.
Gdybyśmy otrzymali sygnał od pozaziemskiej cywilizacji, to może udałoby się nam nawiązać z nią kontakt. Najbliższa planeta, na której byłoby to możliwe, krąży wokół Proxima Centauri, małej, chłodnej gwiazdy. Ta planeta jest trochę bardziej masywna i większa od Ziemi i mogłoby na niej istnieć życie – trudno jednak to ocenić, ponieważ Proxima Centauri często wybucha. Pokazuje nam to jednak, że planety, które nadają się do życia, niekoniecznie muszą być bardzo daleko. Ta znajduje się w odległości „zaledwie” czterech lat świetlnych. Nie mamy jednak technologii, które umożliwiłyby nam dotarcie do takiej planety.
Czy to życie pozaziemskie może stanowić dla nas zagrożenie?
– To dominujący wątek w kinematografii, gdzie te stworzenia chcą nam zrobić coś niedobrego. Trudno przewidzieć i wyobrazić sobie, jak pozaziemskie istoty miałyby wyglądać. Od razu nasuwa się skojarzenie z filmów – zielony ludzik z trąbkami zamiast uszu, zwykle stworzenie w pewien sposób podobne do człowieka. A prawdopodobnie, gdy spotkamy życie poza Ziemią, to czeka nas ogromne zaskoczenie, bo te istoty nie będą wyglądały tak, jak podpowiada nam wyobraźnia czy właśnie filmy. Wynika to z tego, że na innych planetach ewolucja musiałaby przebiec identycznie jak na Ziemi, a jest to właściwie niemożliwe. Astrobiolodzy często zastanawiają się, co by było, gdyby dało się cofnąć ewolucję i zacząć na Ziemi wszystko od początku...
A co z kosmicznymi wirusami?
– Takie hipotezy też się pojawią – nie tylko w science fiction. Jeżeli wirusy istnieją w kosmosie, nie byłoby to dla nas dobre. Z tego punktu widzenia, im więcej doświadczenia zdobędziemy z ziemskimi wirusami, tym lepiej będziemy mogli przygotować się na coś, co jest trudne do wyobrażenia.
Jaka zatem będzie przyszłość ludzkości – czy organizmy ludzkie zmienią się, czy wpłynie na to rozwój nauki, w tym medycyny?
– Nasza ewolucja właściwie się zatrzymała, ale trudno sobie wyobrazić, że zatrzymała się na zawsze. Inna sprawa, że medycyna ingeruje w procesy ewolucyjne. Zwiększa przeżywalność, pomaga osobom słabszym. Można sobie wyobrazić sytuację, która właściwie już się zaczęła – rewolucja technologiczna, informatyczna przede wszystkim, sposób w jaki posługujemy się najróżniejszymi urządzeniami może doprowadzić do tego, że będziemy wmontowywać elektronikę w nasze ciała. Z czasem możemy stać się swojego rodzaju cyborgami, ale to oczywiście spekulacja. Jaki efekt ewolucyjny by z tego wyniknął, to bardzo ciekawa sprawa, ale nie wyobrażam sobie, jak ewolucja odpowiedziałaby na taką ingerencję.
Związek między wszechświatem a nami jest bardzo ścisły. Pierwiastki, które zsyntetyzowały gwiazdy, są tymi samymi, które wchodzą w skład związków chemicznych dających życie. Można powiedzieć, że jesteśmy dziećmi gwiazd.
Gdyby pan dysponował miliardami dolarów na naukę, by ratować ludzkość, to przeznaczyłby je pan na szukanie życia poza Ziemią czy na stworzenie leku na raka?
– Na jedno i drugie – łatwa odpowiedź.
Prof. Aleksander Wolszczan – urodzony w 1946 r. w Szczecinku – polski radioastronom, profesor nauk fizycznych, nauczyciel akademicki, współodkrywca pierwszych planet pozasłonecznych – profesor Pennsylvania State University.
Tekst opublikowano w „Menedżerze Zdrowia” 7–8/2021. Czasopismo można zamówić na stronie: www.termedia.pl/mz/prenumerata.
– Jesteśmy nadal na etapie naukowej spekulacji, czy istnieje życie poza naszym Układem Słonecznym i poza Ziemią w naszym układzie. Niezależnie od tego, czy okaże się, że występuje tylko na naszej planecie – w co trudno uwierzyć – czy że jest powszechne gdzieś indziej, konsekwencje będą ogromne. Spojrzenie na nas jako manifestację życia na Ziemi na pewno się zmieni. Inna sprawa – jeśli przekonamy się, że życie istnieje gdzieś indziej, to trudno będzie dostać się tam od razu i badać je bezpośrednio. Będziemy musieli to robić z daleka, przy użyciu metod obserwacyjnych.
Takie odkrycie może zmienić to, jak będziemy rozumieć życie, jego funkcjonowanie, może dowiemy się więcej o tym, skąd się wzięło na Ziemi. To może mieć wpływ na medycynę, bo przecież jest to dziedzina nauki, która powstała z tego, co wiemy o nas bez możliwości porównania z innymi formami życia, które mogą istnieć na innych planetach. Nasz naukowy pogląd na życie zmieni się na pewno, jeżeli odkryjemy je gdzieś indziej. Miejmy nadzieję, że wyniknie stad lepsze zrozumienie, czym życie jest i trudno sobie wyobrazić, że nie pozostanie to bez wpływu na medycynę przyszłości.
Czym zatem jest życie?
– Są astrobiologowie, którzy uważają, że życie jest jedną z wielu możliwych właściwości planet – takich jak na przykład, że planeta ma atmosferę albo jej nie ma, ma pole magnetyczne lub go nie ma, ma zmienny klimat albo nie – a także, że występuje na nim życie bądź nie. Z tego punktu widzenia życie jest jedną z właściwości planety, którą może mieć lub nie, zależnie od warunków, w jakich powstała. Nie brzmi to dobrze z punktu widzenia człowieka jako kogoś i czegoś specjalnego, ale nauka dyktuje takie podejście.
Życie na planetach mało masywnych gwiazd, jak nasze Słońce, i mniejszych, które są długowieczne, ma o wiele więcej czasu, żeby powstać i ewoluować. Trzeba jednak pamiętać, że choć rozmaite warunki ku temu mogą być odpowiednie, nie na wszystkich takich planetach będzie woda. A woda w stanie ciekłym jest konieczna dla życia takiego, jakim go znamy. Ponadto potrzeba aktywności sejsmicznej, co stabilizuje temperaturę atmosfery przez regulowanie krążenia CO2 między atmosferą a oceanami. Gdyby ten efekt nie istniał, nie mielibyśmy tej łagodnej formy efektu cieplarnianego i Ziemia byłaby bryłą lodu.
Jak takie odkrycie może wpłynąć na zdrowie i życie ludzi?
– Myślałem o tym, jak zareaguje człowiek na wiadomość, że astronomowie stwierdzili, iż życie istnieje gdzieś indziej – może doznać szoku. Może to się skończyć niedobrze. Można wpaść w depresję albo przeżywać niewyobrażalną radość. Przypuszczam jednak, że głównie byłaby to bojaźń – szczególnie u osób nieprzyzwyczajonych do postrzegania świata w sposób naukowy. Nasza genetyczna konstrukcja każe nam uważać i bać się nieznanego. To instynktowna reakcja. Przeświadczenie o naszej wyjątkowości poszłoby do kosza.
Detronizacja ludzkości postępuje zresztą od czasów Mikołaja Kopernika. Najpierw był przewrót kopernikański, pokazujący, że Ziemia nie jest centrum wszechświata, potem stwierdziliśmy, że nasza galaktyka nie jest całym wszechświatem, lecz jedną z wielu miliardów i że żyjemy na jej peryferiach, a teraz myślimy o życiu jako własności planetarnej, jako konsekwencji chemicznej ewolucji wszechświata…
Brakuje tylko tego, żeby znaleźć życie pozaziemskie…
– Musimy przestać wierzyć w wyjątkowość naszego życia.
A może lepsza byłaby dla nas samotność?
– Samotność we wszechświecie to smutna i frustrująca perspektywa. Gdybyśmy ściągnęli na Ziemię jakieś nieszczęście, to zostalibyśmy z nim sami, nikt by nam nie pomógł. Chociażby dlatego taka samotność nie byłaby dobra. Myślę że, szczególnie wśród astrobiologów zapanuje radość, jeśli odnajdziemy życie pozaziemskie.
A medycy?
– Prawdopodobnie oczekiwaliby, że wyniknie z tego coś dobrego. Jeżeli okaże się – tak jak przypuszczamy – że będzie to życie bazujące na węglu, to nie możemy wykluczyć, że jego chemia będzie podobna. Absolutnie niekoniecznie taka sama, ale podobna. To byłoby niesamowicie wzbogacające porównanie i na pewno będzie miało wpływ na medycynę. Najlepiej byłoby mieć możliwość bezpośredniego badania tych hipotetycznych organizmów, ale to musi poczekać, nie wiadomo jak długo. Astrobiolodzy są przekonani, że życie, przynajmniej w tych prostych i prymitywnych formach, może być całkiem powszechne.
Istoty pozaziemskie mogą wieść zupełnie inne życie niż my, mogą być wyposażone w zupełnie inne technologie, które nam nawet nie przychodzą do głowy. Ciągle szukamy z nimi kontaktu, choć na razie SETI [Search for Extraterrestrial Intelligence to program poszukiwania innych niż ziemska cywilizacji, a także życia w jakiejkolwiek postaci we wszechświecie – zainicjowany przez NASA, realizowany przez organizacje prywatne i publiczne. Polega głównie na nasłuchu radiowym z różnych obszarów nieba, zwłaszcza z okolic gwiazd podobnych do Słońca – wyjaśnia „Menedżer Zdrowia”] nie odebrało żadnego sygnału. Może być tak, że nie chcą lub nie potrzebują kontaktu z nikim innym. A może bardzo długo szukali kontaktu, aż w końcu się zniechęcili. Kto wie, czy i my kiedyś się nie zniechęcimy, jeśli przez długi czas niczego nie znajdziemy. Wydaje się, że inteligencja jest konieczna lub korzystna dla przetrwania gatunku, ale nie wiemy, czy powinna być powszechna.
Gdybyśmy otrzymali sygnał od pozaziemskiej cywilizacji, to może udałoby się nam nawiązać z nią kontakt. Najbliższa planeta, na której byłoby to możliwe, krąży wokół Proxima Centauri, małej, chłodnej gwiazdy. Ta planeta jest trochę bardziej masywna i większa od Ziemi i mogłoby na niej istnieć życie – trudno jednak to ocenić, ponieważ Proxima Centauri często wybucha. Pokazuje nam to jednak, że planety, które nadają się do życia, niekoniecznie muszą być bardzo daleko. Ta znajduje się w odległości „zaledwie” czterech lat świetlnych. Nie mamy jednak technologii, które umożliwiłyby nam dotarcie do takiej planety.
Czy to życie pozaziemskie może stanowić dla nas zagrożenie?
– To dominujący wątek w kinematografii, gdzie te stworzenia chcą nam zrobić coś niedobrego. Trudno przewidzieć i wyobrazić sobie, jak pozaziemskie istoty miałyby wyglądać. Od razu nasuwa się skojarzenie z filmów – zielony ludzik z trąbkami zamiast uszu, zwykle stworzenie w pewien sposób podobne do człowieka. A prawdopodobnie, gdy spotkamy życie poza Ziemią, to czeka nas ogromne zaskoczenie, bo te istoty nie będą wyglądały tak, jak podpowiada nam wyobraźnia czy właśnie filmy. Wynika to z tego, że na innych planetach ewolucja musiałaby przebiec identycznie jak na Ziemi, a jest to właściwie niemożliwe. Astrobiolodzy często zastanawiają się, co by było, gdyby dało się cofnąć ewolucję i zacząć na Ziemi wszystko od początku...
A co z kosmicznymi wirusami?
– Takie hipotezy też się pojawią – nie tylko w science fiction. Jeżeli wirusy istnieją w kosmosie, nie byłoby to dla nas dobre. Z tego punktu widzenia, im więcej doświadczenia zdobędziemy z ziemskimi wirusami, tym lepiej będziemy mogli przygotować się na coś, co jest trudne do wyobrażenia.
Jaka zatem będzie przyszłość ludzkości – czy organizmy ludzkie zmienią się, czy wpłynie na to rozwój nauki, w tym medycyny?
– Nasza ewolucja właściwie się zatrzymała, ale trudno sobie wyobrazić, że zatrzymała się na zawsze. Inna sprawa, że medycyna ingeruje w procesy ewolucyjne. Zwiększa przeżywalność, pomaga osobom słabszym. Można sobie wyobrazić sytuację, która właściwie już się zaczęła – rewolucja technologiczna, informatyczna przede wszystkim, sposób w jaki posługujemy się najróżniejszymi urządzeniami może doprowadzić do tego, że będziemy wmontowywać elektronikę w nasze ciała. Z czasem możemy stać się swojego rodzaju cyborgami, ale to oczywiście spekulacja. Jaki efekt ewolucyjny by z tego wyniknął, to bardzo ciekawa sprawa, ale nie wyobrażam sobie, jak ewolucja odpowiedziałaby na taką ingerencję.
Związek między wszechświatem a nami jest bardzo ścisły. Pierwiastki, które zsyntetyzowały gwiazdy, są tymi samymi, które wchodzą w skład związków chemicznych dających życie. Można powiedzieć, że jesteśmy dziećmi gwiazd.
Gdyby pan dysponował miliardami dolarów na naukę, by ratować ludzkość, to przeznaczyłby je pan na szukanie życia poza Ziemią czy na stworzenie leku na raka?
– Na jedno i drugie – łatwa odpowiedź.
Prof. Aleksander Wolszczan – urodzony w 1946 r. w Szczecinku – polski radioastronom, profesor nauk fizycznych, nauczyciel akademicki, współodkrywca pierwszych planet pozasłonecznych – profesor Pennsylvania State University.
Tekst opublikowano w „Menedżerze Zdrowia” 7–8/2021. Czasopismo można zamówić na stronie: www.termedia.pl/mz/prenumerata.