Woch.org.pl
Zlikwidujmy NFZ i MZ ►
Autor: Krystian Lurka
Data: 03.05.2021
Tagi: | Marek Woch |
– Proponuję likwidację NFZ i MZ oraz stworzenie Ministerstwa Sportu, Zdrowia i Polityki Społecznej, które zajmowałoby się wszystkim, co związane z dobrostanem społeczno-zdrowotnym obywateli, a instytucją finansującą świadczenia medyczne i społeczne byłby ZUS – mówi dr n. pr. Marek Woch.
Wiceminister zdrowia Sławomir Gadomski przedstawił koncepcje zmian w finansowaniu systemu ochrony zdrowia w Polsce. Mówił o czterech pomysłach – jednym z nich był wzrost składki z 9 do 10 proc. w ciągu dwóch, czterech lat.
Czy to dobre rozwiązanie?
Na to pytanie odpowiada Marek Woch, doktor nauk prawnych, były pełnomocnik prezesa Narodowego Funduszu Zdrowia do spraw kontaktów z organizacjami pozarządowymi i organami władzy publicznej, biegły sądowy z zakresu zarządzania oraz organizacji opieki zdrowotnej przy Sądzie Okręgowym Warszawa-Praga. Ekspert w rozmowie z „Menedżerem Zdrowia” szczegółowo analizuje to, o czym mówił wiceminister Gadomski podczas debaty zorganizowanej przez „Dziennik Gazetę Prawną” – zaczyna przewrotnie, od nietypowej deklaracji.
– Chęci zwiększania finansowanie ochrony zdrowia mówię „tak”, ale niekoniecznie ze składek zdrowotnych i nie bez przemodelowania systemu – podkreśla Woch, sugerując, do jakich fundamentalnych zmian powinno dojść w systemie.
– Czy instytucje finansujące świadczenia z tak zwanego ubezpieczenia zdrowotnego oraz z ubezpieczeń społecznych powinny wykonywać zadania niezależnie od siebie w sytuacji, gdy występuje silna korelacja między leczeniem a na przykład zasiłkami chorobowymi i rentami z powodu niezdolności do pracy? Nie, to powoduje marnotrawienie pieniędzy – twierdzi Woch, sugerując zlikwidowanie Narodowego Funduszu Zdrowia i Ministerstwo Zdrowia. – Stwórzmy Ministerstwo Sportu, Zdrowia i Polityki Społecznej – apeluje.
Marek Woch przypomina, że „ustawodawca w 1999 r. – kiedy nastąpił podział Ministerstwa Zdrowia i Opieki Społecznej, funkcjonującego w latach 1960–1999 – określił ramy funkcjonowania administracji rządowej oraz właściwość poszczególnych ministrów w zakresie zabezpieczenia społecznego dla dwóch odrębnych działów z małym wydawałoby się wyjątkiem, jednak mającym znaczący wpływ na ogólny dobrostan społeczno-zdrowotny”. – W ustawie o działach administracji wskazano, że dział zdrowie obejmuje sprawy dotyczące m.in. ochrony zdrowia i zasad organizacji opieki zdrowotnej. Już na tym poziomie występuje zatem podział na zagadnienia ochrony zdrowia i opieki zdrowotnej. Fundamentalną kompetencją jest jednak koordynacja systemów zabezpieczenia społecznego w zakresie rzeczowych świadczeń leczniczych. Fundamentalną, ponieważ dział „zabezpieczenie społeczne” również obejmuje sprawy m.in. z zakresu koordynacji systemów zabezpieczenia społecznego, jednak z wyjątkiem rzeczowych świadczeń leczniczych, które wchodzą w zakres działań ministra zdrowia, a za ich finansowanie odpowiada Narodowy Fundusz Zdrowia na podstawie ustawy, która wprost wskazuje w tytule na finansowanie świadczeń opieki zdrowotnej ze środków publicznych – wyjaśnia Woch. – Sztuczne wydzielenie prawnie świadczeń opieki zdrowotnej ze struktury szeroko pojmowanego zabezpieczenia społecznego doprowadziło do takiej sytuacji, że Ministerstwo Zdrowia odpowiada jedynie za świadczenia lecznicze określone w poszczególnych uregulowaniach prawnych, a nie za te udzielane przez Ministerstwo Rodziny i Polityki Społecznej, ZUS i PFRON – i mimo że istnieje silna korelacja między leczeniem a chociażby liczbą i czasem wypłacania zasiłków z powodu L4, niezdolności do pracy czy rent, a także uregulowań dotyczących zabezpieczenia społecznego osób niepełnosprawnych – mówi Woch w rozmowie z „Menedżerem Zdrowia”.
Ekspert podkreśla, że „specyfiką polskiego, reformowanego od 1999 r. systemu ubezpieczeń społecznych jest również rozdział ubezpieczenia chorobowego i ubezpieczenia zdrowotnego”.
– Z tytułu ubezpieczenia chorobowego przysługują świadczenia pieniężne w razie choroby i macierzyństwa. Natomiast powszechne ubezpieczenie zdrowotne to system odpowiedzialny za finansowanie z pieniędzy publicznych świadczeń profilaktycznych, diagnostycznych, leczniczych, rehabilitacyjnych, zaopatrzenia w leki i wyroby medyczne. Paradoksem może się wydawać fakt, że składki zdrowotne za osoby ubezpieczone są odprowadzane do Funduszu Ubezpieczeń Społecznych oraz Kasy Rolniczego Ubezpieczenia Społecznego i przekazywane do Narodowego Funduszu Zdrowia oraz że zdaniem Sądu Najwyższego „nie budzi wątpliwości, że ubezpieczenie zdrowotne ma charakter ubezpieczenia społecznego, mimo jego odrębności organizacyjnej, uzasadnionej odmiennością przedmiotu ochrony”. Taki stan powoduje, że jedna instytucja płaci podmiotom leczniczym za udzielanie świadczeń opieki zdrowotnej, a inna za zasiłki chorobowe czy renty z powodu niezdolności do pracy, a na poziomie instytucjonalnym nie zachodzi żadna korelacja między sumarycznymi kwotami wydawanymi przez Narodowy Fundusz Zdrowia, Zakład Ubezpieczeń Społecznych i Kasę Rolniczego Ubezpieczenia Społecznego a efektywnością i jakością leczenia. Nie ma też żadnego powiązania między wydatkami z tytułu działalności Państwowego Funduszu Rehabilitacji Osób Niepełnosprawnych oraz jednostek samorządu terytorialnego, które także realizują zadania z zakresu ochrony zdrowia – opisuje.
Woch przyznaje, że „poszczególne organy administracji publicznej realizują zadania z zakresu szeroko pojmowanego zabezpieczenia społecznego, w tym ochrony zdrowia, zgodnie z określonymi prawem kompetencjami”. – Warto jednak zapytać, czy nie należy na poziomie instytucjonalnym nadać jednemu podmiotowi kompetencji, dzięki którym będzie on koordynował całościowy proces zapewniania dobrostanu społeczno-zdrowotnego człowieka, poczynając od profilaktyki pierwotnej, poprzez świadczenia opieki zdrowotnej, a kończąc na zapewnieniu pomocy społecznej – przyznaje ekspert, podkreślając, że „samo podwyższenie składki nic nie da”. – Wystarczy porównać budżet kas chorych w 1999 r., który sięgał 20 mld zł, z planem finansowym funduszu na 2021 r., którego przychody to ok. 113 mld zł – i nie są to przecież jedyne środki na „leczenie”. Według opinii publicznej, zarówno w 1999 r., jak i w 2021 r., kolokwialnie mówiąc – jest źle z finansowaniem świadczeń leczniczych. Reasumując teza, że samo podniesienie składki zdrowotnej coś zmieni w opiniach pacjentów, jest tezą fałszywą. Jest to po prostu pomysł na „łatanie dziur finansowych” – mówi Woch.
– Dzięki superresortowi, Ministerstwu Sportu, Zdrowia i Polityki Społecznej, odpowiedzialnemu za dobrostan społeczno-zdrowotny obywateli, w skrócie, można byłoby „udrożnić” system, zwracając uwagę na profilaktykę pierwotną, wskazać pacjentowi lekarza, zaproponować odpowiednią terapię, pomóc choremu, co pozwoliłoby na „zdjęcie go” ze zwolnienia lekarskiego, a to skutkowałoby niewypłacaniem mu pieniądze z Funduszu Chorobowego, które można byłoby przeznaczać na świadczenia lecznicze. Według planu na 2021 r., ten fundusz został oszacowany na ok. 25 mld zł – i należy podkreślić, że to fundusz deficytowy, bo jest negatywnym beneficjentem niedostępności do świadczeń leczniczych finansowych przez NFZ. Wydolność to ok. 60 proc. – wyjaśnia dr Woch.
– Dopiero po wprowadzonych zmianach rozsądne byłoby zwiększanie składki zdrowotnej – podsumowuje.
Czy to dobre rozwiązanie?
Na to pytanie odpowiada Marek Woch, doktor nauk prawnych, były pełnomocnik prezesa Narodowego Funduszu Zdrowia do spraw kontaktów z organizacjami pozarządowymi i organami władzy publicznej, biegły sądowy z zakresu zarządzania oraz organizacji opieki zdrowotnej przy Sądzie Okręgowym Warszawa-Praga. Ekspert w rozmowie z „Menedżerem Zdrowia” szczegółowo analizuje to, o czym mówił wiceminister Gadomski podczas debaty zorganizowanej przez „Dziennik Gazetę Prawną” – zaczyna przewrotnie, od nietypowej deklaracji.
– Chęci zwiększania finansowanie ochrony zdrowia mówię „tak”, ale niekoniecznie ze składek zdrowotnych i nie bez przemodelowania systemu – podkreśla Woch, sugerując, do jakich fundamentalnych zmian powinno dojść w systemie.
– Czy instytucje finansujące świadczenia z tak zwanego ubezpieczenia zdrowotnego oraz z ubezpieczeń społecznych powinny wykonywać zadania niezależnie od siebie w sytuacji, gdy występuje silna korelacja między leczeniem a na przykład zasiłkami chorobowymi i rentami z powodu niezdolności do pracy? Nie, to powoduje marnotrawienie pieniędzy – twierdzi Woch, sugerując zlikwidowanie Narodowego Funduszu Zdrowia i Ministerstwo Zdrowia. – Stwórzmy Ministerstwo Sportu, Zdrowia i Polityki Społecznej – apeluje.
Marek Woch przypomina, że „ustawodawca w 1999 r. – kiedy nastąpił podział Ministerstwa Zdrowia i Opieki Społecznej, funkcjonującego w latach 1960–1999 – określił ramy funkcjonowania administracji rządowej oraz właściwość poszczególnych ministrów w zakresie zabezpieczenia społecznego dla dwóch odrębnych działów z małym wydawałoby się wyjątkiem, jednak mającym znaczący wpływ na ogólny dobrostan społeczno-zdrowotny”. – W ustawie o działach administracji wskazano, że dział zdrowie obejmuje sprawy dotyczące m.in. ochrony zdrowia i zasad organizacji opieki zdrowotnej. Już na tym poziomie występuje zatem podział na zagadnienia ochrony zdrowia i opieki zdrowotnej. Fundamentalną kompetencją jest jednak koordynacja systemów zabezpieczenia społecznego w zakresie rzeczowych świadczeń leczniczych. Fundamentalną, ponieważ dział „zabezpieczenie społeczne” również obejmuje sprawy m.in. z zakresu koordynacji systemów zabezpieczenia społecznego, jednak z wyjątkiem rzeczowych świadczeń leczniczych, które wchodzą w zakres działań ministra zdrowia, a za ich finansowanie odpowiada Narodowy Fundusz Zdrowia na podstawie ustawy, która wprost wskazuje w tytule na finansowanie świadczeń opieki zdrowotnej ze środków publicznych – wyjaśnia Woch. – Sztuczne wydzielenie prawnie świadczeń opieki zdrowotnej ze struktury szeroko pojmowanego zabezpieczenia społecznego doprowadziło do takiej sytuacji, że Ministerstwo Zdrowia odpowiada jedynie za świadczenia lecznicze określone w poszczególnych uregulowaniach prawnych, a nie za te udzielane przez Ministerstwo Rodziny i Polityki Społecznej, ZUS i PFRON – i mimo że istnieje silna korelacja między leczeniem a chociażby liczbą i czasem wypłacania zasiłków z powodu L4, niezdolności do pracy czy rent, a także uregulowań dotyczących zabezpieczenia społecznego osób niepełnosprawnych – mówi Woch w rozmowie z „Menedżerem Zdrowia”.
Ekspert podkreśla, że „specyfiką polskiego, reformowanego od 1999 r. systemu ubezpieczeń społecznych jest również rozdział ubezpieczenia chorobowego i ubezpieczenia zdrowotnego”.
– Z tytułu ubezpieczenia chorobowego przysługują świadczenia pieniężne w razie choroby i macierzyństwa. Natomiast powszechne ubezpieczenie zdrowotne to system odpowiedzialny za finansowanie z pieniędzy publicznych świadczeń profilaktycznych, diagnostycznych, leczniczych, rehabilitacyjnych, zaopatrzenia w leki i wyroby medyczne. Paradoksem może się wydawać fakt, że składki zdrowotne za osoby ubezpieczone są odprowadzane do Funduszu Ubezpieczeń Społecznych oraz Kasy Rolniczego Ubezpieczenia Społecznego i przekazywane do Narodowego Funduszu Zdrowia oraz że zdaniem Sądu Najwyższego „nie budzi wątpliwości, że ubezpieczenie zdrowotne ma charakter ubezpieczenia społecznego, mimo jego odrębności organizacyjnej, uzasadnionej odmiennością przedmiotu ochrony”. Taki stan powoduje, że jedna instytucja płaci podmiotom leczniczym za udzielanie świadczeń opieki zdrowotnej, a inna za zasiłki chorobowe czy renty z powodu niezdolności do pracy, a na poziomie instytucjonalnym nie zachodzi żadna korelacja między sumarycznymi kwotami wydawanymi przez Narodowy Fundusz Zdrowia, Zakład Ubezpieczeń Społecznych i Kasę Rolniczego Ubezpieczenia Społecznego a efektywnością i jakością leczenia. Nie ma też żadnego powiązania między wydatkami z tytułu działalności Państwowego Funduszu Rehabilitacji Osób Niepełnosprawnych oraz jednostek samorządu terytorialnego, które także realizują zadania z zakresu ochrony zdrowia – opisuje.
Woch przyznaje, że „poszczególne organy administracji publicznej realizują zadania z zakresu szeroko pojmowanego zabezpieczenia społecznego, w tym ochrony zdrowia, zgodnie z określonymi prawem kompetencjami”. – Warto jednak zapytać, czy nie należy na poziomie instytucjonalnym nadać jednemu podmiotowi kompetencji, dzięki którym będzie on koordynował całościowy proces zapewniania dobrostanu społeczno-zdrowotnego człowieka, poczynając od profilaktyki pierwotnej, poprzez świadczenia opieki zdrowotnej, a kończąc na zapewnieniu pomocy społecznej – przyznaje ekspert, podkreślając, że „samo podwyższenie składki nic nie da”. – Wystarczy porównać budżet kas chorych w 1999 r., który sięgał 20 mld zł, z planem finansowym funduszu na 2021 r., którego przychody to ok. 113 mld zł – i nie są to przecież jedyne środki na „leczenie”. Według opinii publicznej, zarówno w 1999 r., jak i w 2021 r., kolokwialnie mówiąc – jest źle z finansowaniem świadczeń leczniczych. Reasumując teza, że samo podniesienie składki zdrowotnej coś zmieni w opiniach pacjentów, jest tezą fałszywą. Jest to po prostu pomysł na „łatanie dziur finansowych” – mówi Woch.
– Dzięki superresortowi, Ministerstwu Sportu, Zdrowia i Polityki Społecznej, odpowiedzialnemu za dobrostan społeczno-zdrowotny obywateli, w skrócie, można byłoby „udrożnić” system, zwracając uwagę na profilaktykę pierwotną, wskazać pacjentowi lekarza, zaproponować odpowiednią terapię, pomóc choremu, co pozwoliłoby na „zdjęcie go” ze zwolnienia lekarskiego, a to skutkowałoby niewypłacaniem mu pieniądze z Funduszu Chorobowego, które można byłoby przeznaczać na świadczenia lecznicze. Według planu na 2021 r., ten fundusz został oszacowany na ok. 25 mld zł – i należy podkreślić, że to fundusz deficytowy, bo jest negatywnym beneficjentem niedostępności do świadczeń leczniczych finansowych przez NFZ. Wydolność to ok. 60 proc. – wyjaśnia dr Woch.
– Dopiero po wprowadzonych zmianach rozsądne byłoby zwiększanie składki zdrowotnej – podsumowuje.