Zniesienie limitów to nie lek na kolejki. Poprawimy dostępność innym sposobem
Tagi: | Izabela Leszczyna, rehabilitacja medyczna, rehabilitacja szpitalna, kolejki do świadczeń, dostępność świadczeń |
Minister zdrowia wyjaśniała, że zniesienie limitów nie jest rozwiązaniem na problem kolejek i poprawę dostępności do świadczeń. – Dlatego robię to inaczej – innym sposobem, i to musi potrwać. Nigdy nie powiedziałam, że to się stanie ot tak. W cztery lata jesteśmy w stanie naprawić odziedziczony po rządach PiS kompletnie niewydolny system ochrony zdrowia – mówiła.
29 października w TVN24 odpowiedziała na pytanie, czy spodziewała się, że będzie aż tak ciężko, czy może jest gorzej w resorcie zdrowia, niż wcześniej sądziła, minister Izabela Leszczyna stwierdziła, że spodziewała się, że będzie bradzo trudno, ale to, co ją przytłacza, to… legislacja.
– Wprowadzenie rozporządzenia czy ustawy trwa dużo dłużej, niż bym chciała. Myślałam, że można to robić szybciej. To powoduje, że zmiany, które, nie tylko ja mam w głowie, bo wypracowaliśmy je z zespołami ekspertów, dadzą oddech systemowi ochrony zdrowia, dadzą lepszą opiekę pacjentom. To jednak musi potrwać i nie stanie się w ciągu roku – mówiła.
– Ale przecież legislacja zależy od parlamentu i od rządu, które są w rękach koalicji rządzącej. Legislacja jest więc do szybkiego zrealizowania… – argumentował w rozmowie Piasecki.
– Niestety, nie do końca jest właśnie tak. Przykład – rozporządzenia o rehabilitacji medycznej, które wywołało burzę. Było już gotowe, jak przyszłam do resortu. Wstrzymano jego wydanie. Przez rok trwały nad nim prace. Burzę wywołała w nim jedna kwestia – do tej pory mieliśmy wskazań do rehabilitacji medycznej 900, a teraz mamy 170. To nie oznacza, że pacjenci będą mieli ograniczony dostęp do rehabilitacji szpitalnej. Zarządzający szpitalami, robiąc burze, w ogóle nie przeczytali tego rozporządzenia. Jego autorką i koordynatorką zespołu specjalistów była prof. Małgorzata Łukowicz – odpowiedziała szefowa resortu zdrowia.
– Ci specjaliści wymyślili, że teraz zamiast wskazań do rehabilitacji będą nie same choroby, tylko ich objawy. Podam przykład. W propozycji jest jedno wskazanie – porażenie czterokończynowe. Poprzednio wskazaniami były choroby, które mogą je spowodować, czyli uraz kręgosłupa, rozległy udar, zaawansowane stwardnienie rozsiane i kilka innych. To oznacza, że zamiast wielu wskazań jest jedno. Czy to dobrze? Nie Jestem lekarzem i nie odpowiem na to pytanie. Ponieważ jednak pani profesor Łukowicz dzisiaj krytykuje rozporządzenie, które sama właściwie napisała, to dzisiaj powołałam kolejny zespół, który ma mi odpowiedzieć na pytanie, czy taka zmiana wskazań jest dobra, czy nie. Zapewniam o jednym – żadne dziecko nie straci rehabilitacji szpitalnej, jeśli ją miało – wyjaśniła.
Jak zapewniła, nie wycofa się z wprowadzenia nowego rozporządzenia w tym zakresie. I nie jest tak, że jak jest projekt jakiegoś rozporządzenia, projekt ustawy, to już nic się nie da zmienić, bo… władza jest mądrzejsza…
– Po to były konsultacje, żeby spłynęły uwagi do naszej propozycji. Teraz ponownie eksperci, lekarze i urzędnicy te uwagi przeanalizują i przyjdą do mnie z propozycją, z czego powinniśmy się wycofać, a co utrzymać. Dlatego ten proces legislacyjny jest tak długi. W demokratycznym kraju tak być musi – powiedziała Izabela Leszczyna.