Cud? Lekarze z Matki-Polki zwyciężyli w walce o życie noworodka z częstoskurczem
Redaktor: Marta Koblańska
Data: 12.10.2015
Źródło: Dziennik Łódzki/MK
Kolejny sukces lekarzy z Centrum Zdrowia Matki-Polki w Łodzi. Udało im się uratować noworodka, którego serce biło 260 razy na minutę. Problemy zaczęły się już pod koniec ciąży. W trzynastej dobie po urodzeniu udało się je zażegnać.
Jak podaje Dziennik Łódzki, dużym osiągnięciem było już to, że Maksymilian przeżył poród. Miał częstoskurcz i niewydolność krążenia. Stan był krytyczny, ale Maks nie poddał się. Lekarze mówią, że to cud medyczny, rodzice przyznają, że siła wiary. W przypadku Maksymiliana najważniejsze jednak jest to, że chłopiec żyje.
Przypadek choroby był wyjątkowy, bo serduszko malca biło 260 razy na minutę, czyli dwa razy szybciej niż u zdrowego noworodka.
Lekarze jeszcze przed porodem podawali matce chłopca leki, które miały spowolnić pracę jego serca. Jednak nie przynosiły spodziewanej poprawy. Dziecko po urodzeniu dostało zaledwie 5 punktów w skali Apgar, musiało zostać zaintubowane.
– Wszystko początkowo szło w złym kierunku. Próbowaliśmy różnych sposobów, by obniżyć czynność serca. Maks miał kilkanaście razy podawane leki na częstoskurcz. Kiedy zawodziły, prowadziliśmy defibrylację. Nie pamiętam dziecka, które miałoby około dwudziestu defibrylacji w ciągu kilku dób – przyznaje dr Jerzy Guzowski z Kliniki Intensywnej Terapii i Wad Wrodzonych Instytutu Centrum Zdrowia Matki Polki w Łodzi, cytowany przez Dziennik Łódzki.
Stan dziecka zaczął się stabilizować w trzynastej dobie po urodzeniu. Chłopiec został rozintubowany pod koniec pierwszego miesiąca życia i niedługo potem rodzice zabrali go do domu.
Przypadek choroby był wyjątkowy, bo serduszko malca biło 260 razy na minutę, czyli dwa razy szybciej niż u zdrowego noworodka.
Lekarze jeszcze przed porodem podawali matce chłopca leki, które miały spowolnić pracę jego serca. Jednak nie przynosiły spodziewanej poprawy. Dziecko po urodzeniu dostało zaledwie 5 punktów w skali Apgar, musiało zostać zaintubowane.
– Wszystko początkowo szło w złym kierunku. Próbowaliśmy różnych sposobów, by obniżyć czynność serca. Maks miał kilkanaście razy podawane leki na częstoskurcz. Kiedy zawodziły, prowadziliśmy defibrylację. Nie pamiętam dziecka, które miałoby około dwudziestu defibrylacji w ciągu kilku dób – przyznaje dr Jerzy Guzowski z Kliniki Intensywnej Terapii i Wad Wrodzonych Instytutu Centrum Zdrowia Matki Polki w Łodzi, cytowany przez Dziennik Łódzki.
Stan dziecka zaczął się stabilizować w trzynastej dobie po urodzeniu. Chłopiec został rozintubowany pod koniec pierwszego miesiąca życia i niedługo potem rodzice zabrali go do domu.