In vitro: "Jest to bardzo dobra decyzja" kontra "My na swoje leczenie pracowaliśmy i pracujemy"

Udostępnij:
Minister zdrowia poinformował (1 grudnia), że program in vitro zostanie utrzymany tylko do połowy 2016 roku. To wywołało dyskusję. Przedstawiamy komentarz polityka Prawa i Sprawiedliwości i reprezentantkę organizacji działającą na rzecz osób dotkniętych problemem niepłodności.
Na stronie "Radiomaryja.pl" czytamy, że Tomasz Latos, wiceszef sejmowej komisji zdrowia, powiedział: - Jednym z elementów porządkowania niewątpliwie jest zaniechanie – w terminie pierwszym z możliwych – finansowania programu in vitro. To jest bardzo dobra decyzja. Od początku – nie tylko ze względów światopoglądowych, ale również ekonomicznych i zdroworozsądkowych – uważałem, że w sytuacji, kiedy w Polsce brakuje pieniędzy na leczenie pacjentów nawet, jeżeli ktoś ma poglądy lewicowe, liberalne jest niemoralne finansowanie tego typu procedury w sytuacji, kiedy brakuje pieniędzy na osoby chore, często chore śmiertelnie. Jest to bardzo dobra decyzja i deklaracja ze strony ministra Radziwiłła – podkreśliła poseł Tomasz Latos.

Na stronie "Wyborcza.pl" można przeczytać, że Anna Krawczak ze Stowarzyszenie na rzecz Leczenia Niepłodności i Wspierania Adopcji "Nasz Bocian" decyzję ministra skomentowała: - Słyszałam wiele razy, że Polski nie stać na kaprys, jakim jest refundacja in vitro. Niepłodność zgodnie z definicją Światowej Organizacji Zdrowia jest chorobą, a walka o bycie rodzicem nie jest kaprysem, jednak z ekonomicznego punktu widzenia ważniejsze jest to, że osoby niepłodne są takimi samymi podatnikami jak każdy. Jak minister Radziwiłł, ojciec sześciorga dzieci. Politycy nie udzielają nam łaski i nie obdarzają nas przywilejami. My na swoje leczenie pracowaliśmy i pracujemy. Nie wiem, skąd wzięło się w debacie publicznej idiotyczne przekonanie, że "Państwo daje". [...] Tak, niepłodność jest chorobą społeczną. W Polsce dotyka półtora miliona biednych i bogatych, wierzących i niewierzących, głosujących na PO i tych oddających swój głos na PiS. Nawet siostrzenicę pewnego biskupa, który niedawno pisał list do pewnego właściciela kliniki in vitro, prosząc o wciągnięcie swojej krewnej na listę refundacyjną. Prośba została spełniona. Kiedy bowiem chodzi o rodzinę i nowe dzieci w tej rodzinie, przestają obowiązywać partyjne barwy i publiczne afiliacje, a zaczynają się liczyć wartości bardziej ludzkie i apolityczne. Na przykład miłość i empatia. Kościół jest dla wielu Polaków ważny, ale świąteczny rosół zjedzony w rodzinnym gronie i symboliczna bliskość, która za nim stoi, są ważniejsze, bo niezbędne do życia. Nawet dla słuchaczy pewnego radia. Wiem, co piszę, bo jeden z wiernych słuchaczy tego radia jest dziadkiem, którego wnuk urodził się dzięki programowi refundacji in vitro, i zarazem moim krewnym.
 
© 2024 Termedia Sp. z o.o. All rights reserved.
Developed by Bentus.