Adam Walanus
Jak COVID-19 wpływa na psychikę
Tagi: | Dominika Dudek |
– „Mgła covidowa”, majaczenie, objawy otępienne, zmiany zachowania i zespół stresu pourazowego to związane z działaniem mózgu problemy, jakie mogą występować u osób, które przeszły COVID-19 – wymienia prezes elekt Polskiego Towarzystwa Psychiatrycznego prof. Dominika Dudek.
Prof. Dominika Dudek z Collegium Medicum Uniwersytetu Jagiellońskiego, pytana przez Polską Agencję Prasową o to, jak pandemia COVID-19 wpływa na psychikę, zwraca uwagę na dwa aspekty. Pierwszy z nich to przedłużająca się pandemia i lęki związane z tą niepewną i nową sytuacją, a drugi – to bezpośredni wpływ infekcji na stan psychiczny.
– W Wielkiej Brytanii prowadzono na ten temat badania, którymi objęto ok. 150 osób. Okazało się, że u ponad 30 proc. pacjentów chorujących na COVID-19 i po COVID-19 można zaobserwować bardzo różne zaburzenia psychiczne. To choćby tzw. mgła mózgowa, objawy psychotyczne, zaburzenia nastroju, zaburzenia lękowe, zmiany zachowania, PTSD czy coś, co określa się jako zespół przewlekłego zmęczenia – wymienia psychiatra. Dodaje, że problemy te mogą się utrzymywać jakiś czas po ustąpieniu infekcji. Wśród mających do czynienia z tymi zmianami jest nadreprezentacja ludzi młodych w porównaniu z osobami starszymi.
Ekspertka tłumaczy, że „mgła covidowa” to zaburzenia funkcji poznawczych, pamięci, koncentracji, płynności w posługiwaniu się językiem, spowolnienie funkcji psychicznych. – Dużo ludzi, nawet młodych, mówi, że przez dłuższy czas po przejściu COVID-19 mają takie problemy. Deklarują, że są mniej sprawni poznawczo niż normalnie – komentuje. I dodaje, że „u wielu osób starszych w związku z chorobą pojawiają się objawy przypominające objawy otępienne”. – U większości z nich z czasem to ustępuje – mówi.
Jeśli chodzi o stany psychotyczne, psychiatra wyjaśnia, że w trakcie infekcji pojawiać się mogą zaburzenia świadomości, np. zespoły majaczeniowe z halucynacjami wzrokowymi, poczucie dezorganizacji czy dezorientacji.
W związku z COVID-19 pojawiać się też mogą zmiany zachowania, jak letarg, senność, brak energii, wycofanie się z różnych aktywności, poczucie nadmiernego zmęczenia. – Osoba na co dzień rzutka, aktywna, robi się apatyczna – mówi prof. Dudek.
Kolejnym problemem jest PTSD – zespół stresu pourazowego, który rozwija się z czasem. – Chodzi o stany lękowe, koszmarne sny związane z pandemią, ryzykiem śmierci, traumatycznymi wspomnieniami, obniżenie nastroju – wyjaśnia prezes PTP. – Wiele z tych stanów może być leczonych w podstawowej opiece zdrowotnej. Jeśli są to poważniejsze problemy, to należy zwrócić się do poradni psychiatrycznej.
Z czego wynikają problemy dotyczące zdrowia psychicznego w związku z COVID-19? Jeśli chodzi o PTSD, na jego powstanie mogą wpływać przeżycia związane z przebiegiem choroby: lęk i izolacja, trudne przeżycia w związku ciężkim przebiegiem choroby, np. hospitalizacją. Pobytu w szpitalu nie ułatwia anonimowość pracowników ochrony zdrowia, którzy są zamaskowani, a także ograniczony kontakt z lekarzem czy pielęgniarką. Dodatkowym czynnikiem zwiększającym poziom stresu jest brak możliwości zobaczenia się z najbliższymi ze względu na zakaz odwiedzin.
Na zmianę pracy mózgu ma jednak wpływ sam przebieg choroby, podczas której dochodzi do poważnych zmian w funkcjonowaniu organizmu. I tak infekcja powoduje duszność, a co się z tym wiąże niedotlenienie tkanek – w tym również mózgu, co zmieniać może jego funkcjonowanie.
Kolejną sprawą jest to, że wirus wpływa na działanie śródbłonka naczyniowego, przez co pojawiać się może wykrzepianie lub nawet mikroudary mózgowe, rzutujące na pracę mózgu.
– Wirus ma też działanie neurotropowe - bezpośrednio wpływa na komórki nerwowe i glejowe – zwraca uwagę prof. Dudek. A to znaczy, że może przenikać do mózgu i bezpośrednio wpływać na pracę jego komórek. Kolejne zjawisko to towarzysząca infekcji burza cytokinowa – wynik nadmiernej reakcji układu odpornościowego – która również nie pozostaje bez wpływu na mózg.
Do zmian w pracy mózgu przyczyniać się też mogą środki farmakologiczne stosowane w leczeniu. – I tak np. leki sterydowe mogą zwiększać ryzyko depresji. Na początku wszyscy zachwycali się hydroksychlorochiną, a potem pokazywało się, że to może wpływać na stan psychologiczny pacjentów – zwraca uwagę ekspertka i podkreśla, że „sam przebieg infekcji to jednak nie wszystko”. Zdrowie psychiczne wielu osób pogarsza się też z powodu zmian w życiu w związku z przedłużającą się pandemią. – Obserwujemy dużo lęków, stresów, frustracji, boimy się, że zachorujemy my czy nasi bliscy, obawiamy się, czy nie będziemy zagrożeniem dla innych, przerażają nas doniesienia o śmierci innych osób – wymienia prof. Dudek. – Niepokoimy, kiedy życie wróci do normy, jak będzie wyglądać świat po pandemii, na ile trzeba będzie zweryfikować nasze marzenia, tryb życia. I czy po tej pandemii nie nastąpi jakaś kolejna. Wielu ludzi dotyka też kryzys finansowy. A to implikuje problemy psychologiczne.
– Jako psychiatrzy widzimy, że przychodzi do nas coraz więcej pacjentów, którzy dotychczas sobie dobrze radzili, a którzy teraz przychodzą z objawami zaburzeń adaptacyjnych, reakcji depresyjnych, lękowych, objawy stresu pourazowego – mówi.
Dodaje, że zwiększyła się też skala nadużywania alkoholu, narkotyków czy przemocy domowej. – Izolacja i siedzenie w domu z członkami rodziny nie na wszystkich działa dobrze. Wiele osób, nie radząc sobie ze stresem, wyładowuje go na osobach bliskich lub szuka poprawy stanu psychicznego w substancjach psychoaktywnych. Z tym psychiatria będzie się zmagać przez długi czas.
Profesor dodaje, że pandemia dotyka też pacjentów z rozpoznaniem psychiatrycznym, bo i oni są narażeni na zwiększoną izolację. – W terapii różnych chorób, np. schizofrenii, staramy się wyciągać pacjentów z izolacji, ku społeczeństwu. Dziś nie możemy, bo jest przymusowa izolacja – mówi.
Pytana, czy w psychiatrii obserwuje się teraz nadmierne obłożenie, mówi: – W psychiatrii zawsze mamy pełne ręce roboty.
– W Wielkiej Brytanii prowadzono na ten temat badania, którymi objęto ok. 150 osób. Okazało się, że u ponad 30 proc. pacjentów chorujących na COVID-19 i po COVID-19 można zaobserwować bardzo różne zaburzenia psychiczne. To choćby tzw. mgła mózgowa, objawy psychotyczne, zaburzenia nastroju, zaburzenia lękowe, zmiany zachowania, PTSD czy coś, co określa się jako zespół przewlekłego zmęczenia – wymienia psychiatra. Dodaje, że problemy te mogą się utrzymywać jakiś czas po ustąpieniu infekcji. Wśród mających do czynienia z tymi zmianami jest nadreprezentacja ludzi młodych w porównaniu z osobami starszymi.
Ekspertka tłumaczy, że „mgła covidowa” to zaburzenia funkcji poznawczych, pamięci, koncentracji, płynności w posługiwaniu się językiem, spowolnienie funkcji psychicznych. – Dużo ludzi, nawet młodych, mówi, że przez dłuższy czas po przejściu COVID-19 mają takie problemy. Deklarują, że są mniej sprawni poznawczo niż normalnie – komentuje. I dodaje, że „u wielu osób starszych w związku z chorobą pojawiają się objawy przypominające objawy otępienne”. – U większości z nich z czasem to ustępuje – mówi.
Jeśli chodzi o stany psychotyczne, psychiatra wyjaśnia, że w trakcie infekcji pojawiać się mogą zaburzenia świadomości, np. zespoły majaczeniowe z halucynacjami wzrokowymi, poczucie dezorganizacji czy dezorientacji.
W związku z COVID-19 pojawiać się też mogą zmiany zachowania, jak letarg, senność, brak energii, wycofanie się z różnych aktywności, poczucie nadmiernego zmęczenia. – Osoba na co dzień rzutka, aktywna, robi się apatyczna – mówi prof. Dudek.
Kolejnym problemem jest PTSD – zespół stresu pourazowego, który rozwija się z czasem. – Chodzi o stany lękowe, koszmarne sny związane z pandemią, ryzykiem śmierci, traumatycznymi wspomnieniami, obniżenie nastroju – wyjaśnia prezes PTP. – Wiele z tych stanów może być leczonych w podstawowej opiece zdrowotnej. Jeśli są to poważniejsze problemy, to należy zwrócić się do poradni psychiatrycznej.
Z czego wynikają problemy dotyczące zdrowia psychicznego w związku z COVID-19? Jeśli chodzi o PTSD, na jego powstanie mogą wpływać przeżycia związane z przebiegiem choroby: lęk i izolacja, trudne przeżycia w związku ciężkim przebiegiem choroby, np. hospitalizacją. Pobytu w szpitalu nie ułatwia anonimowość pracowników ochrony zdrowia, którzy są zamaskowani, a także ograniczony kontakt z lekarzem czy pielęgniarką. Dodatkowym czynnikiem zwiększającym poziom stresu jest brak możliwości zobaczenia się z najbliższymi ze względu na zakaz odwiedzin.
Na zmianę pracy mózgu ma jednak wpływ sam przebieg choroby, podczas której dochodzi do poważnych zmian w funkcjonowaniu organizmu. I tak infekcja powoduje duszność, a co się z tym wiąże niedotlenienie tkanek – w tym również mózgu, co zmieniać może jego funkcjonowanie.
Kolejną sprawą jest to, że wirus wpływa na działanie śródbłonka naczyniowego, przez co pojawiać się może wykrzepianie lub nawet mikroudary mózgowe, rzutujące na pracę mózgu.
– Wirus ma też działanie neurotropowe - bezpośrednio wpływa na komórki nerwowe i glejowe – zwraca uwagę prof. Dudek. A to znaczy, że może przenikać do mózgu i bezpośrednio wpływać na pracę jego komórek. Kolejne zjawisko to towarzysząca infekcji burza cytokinowa – wynik nadmiernej reakcji układu odpornościowego – która również nie pozostaje bez wpływu na mózg.
Do zmian w pracy mózgu przyczyniać się też mogą środki farmakologiczne stosowane w leczeniu. – I tak np. leki sterydowe mogą zwiększać ryzyko depresji. Na początku wszyscy zachwycali się hydroksychlorochiną, a potem pokazywało się, że to może wpływać na stan psychologiczny pacjentów – zwraca uwagę ekspertka i podkreśla, że „sam przebieg infekcji to jednak nie wszystko”. Zdrowie psychiczne wielu osób pogarsza się też z powodu zmian w życiu w związku z przedłużającą się pandemią. – Obserwujemy dużo lęków, stresów, frustracji, boimy się, że zachorujemy my czy nasi bliscy, obawiamy się, czy nie będziemy zagrożeniem dla innych, przerażają nas doniesienia o śmierci innych osób – wymienia prof. Dudek. – Niepokoimy, kiedy życie wróci do normy, jak będzie wyglądać świat po pandemii, na ile trzeba będzie zweryfikować nasze marzenia, tryb życia. I czy po tej pandemii nie nastąpi jakaś kolejna. Wielu ludzi dotyka też kryzys finansowy. A to implikuje problemy psychologiczne.
– Jako psychiatrzy widzimy, że przychodzi do nas coraz więcej pacjentów, którzy dotychczas sobie dobrze radzili, a którzy teraz przychodzą z objawami zaburzeń adaptacyjnych, reakcji depresyjnych, lękowych, objawy stresu pourazowego – mówi.
Dodaje, że zwiększyła się też skala nadużywania alkoholu, narkotyków czy przemocy domowej. – Izolacja i siedzenie w domu z członkami rodziny nie na wszystkich działa dobrze. Wiele osób, nie radząc sobie ze stresem, wyładowuje go na osobach bliskich lub szuka poprawy stanu psychicznego w substancjach psychoaktywnych. Z tym psychiatria będzie się zmagać przez długi czas.
Profesor dodaje, że pandemia dotyka też pacjentów z rozpoznaniem psychiatrycznym, bo i oni są narażeni na zwiększoną izolację. – W terapii różnych chorób, np. schizofrenii, staramy się wyciągać pacjentów z izolacji, ku społeczeństwu. Dziś nie możemy, bo jest przymusowa izolacja – mówi.
Pytana, czy w psychiatrii obserwuje się teraz nadmierne obłożenie, mówi: – W psychiatrii zawsze mamy pełne ręce roboty.