Wojciech Surdziel/Agencja Wyborcza.pl

Do siebie – od siebie

Udostępnij:
– Różnic między gospodarką rynkową a tzw. socjalistyczną (nakazowo-rozdzielczą) jest wiele. Zwrócę uwagę na tę odnoszącą się do sposobów traktowania klienta, które można zdefiniować słowami: „do siebie” albo „od siebie” – zaznacza dr Krzysztof Bukiel, nawiązując do systemu ochrony zdrowia.
Komentarz przewodniczącego Ogólnopolskiego Związku Zawodowego Lekarzy dr. Krzysztofa Bukiela:
– W gospodarce rynkowej – w której ceny są „wolne”, a podmioty działają „dla zysku” i konkurują ze sobą – każdy podmiot chce mieć klientów jak najwięcej – im jest ich więcej, tym większy zysk, możliwości rozwoju itp. Dlatego ich podejście do klienta można określić jako „do siebie” – robią wszystko, aby klienta przyciągnąć.

W gospodarce socjalistycznej – takiej, jaka funkcjonowała na przykład w PRL – ceny są ustalane administracyjnie, a podmioty nie działają „dla zysku”, ale „dla misji”, otrzymując od rządu pieniądze zależne od tego, czy rząd uznaje ich misję za ważniejszą (wtedy jest ich więcej), czy mniej ważną (wtedy mniej). Takie podmioty względem klienta zachowują się na zasadzie „od siebie” – robią wszystko, aby klientów odgonić, aby nie przeszkadzali i nie zmuszali do pracy.

Skutki są oczywiste.

W gospodarce rynkowej siła „zasysająca” klientów jest wielka. Stanowi ją nie tylko ogromna obfitość dóbr, ale i nachalna reklama, „promocja” i inne „sztuczki” niekiedy na granicy zwykłego oszustwa. Skutkuje to nierzadko niepotrzebnymi zakupami i staje się – dla wielu – wręcz nieznośne. W zamian jednak, w razie rzeczywistej potrzeby, określony produkt lub usługę można dostać bardzo łatwo. W gospodarce socjalistycznej jest na odwrót – nikt cię nie męczy reklamami, nie narzuca się i nie namawia, abyś skorzystał z jego usług, ale gdy potrzebujesz jakiegoś produktu lub usługi, to męka, jaka cię spotka, będzie o wiele większa niż niedogodności związane z „zasysającą” siłą rynku. Zupełnie podobnie jest w ochronie zdrowia. Z tym zastrzeżeniem, że jeżeli nie są to usługi płacone z kieszeni pacjenta, to dochodzi tutaj dodatkowy czynnik: możliwość nadużywania świadczeń – na koszt płatnika, czyli – de facto – innych ludzi, co oznacza też „zabieranie” im pieniędzy na ich leczenie, niekiedy nawet na świadczenia ratujące życie lub zdrowie.

Mając to wszystko na uwadze, powinniśmy się zastanowić, jaki system publicznej ochrony zdrowia wybrać.

Jeśli wybierzemy system rynkowy, nie musimy się martwić o to, że zabraknie jakichś świadczeń, że będą do nich kolejki albo że pacjent nie będzie odpowiednio „zaopiekowany”. Naszym zmartwieniem będzie natomiast: co zrobić, aby (publiczny) płatnik miał środki, żeby za to wszystko zapłacić, jak zapewnić mu odpowiedni i pewny dopływ tych środków i jak ograniczyć nadużywanie świadczeń przez pacjentów i świadczeniodawców. Gdy wybierzemy system drugi – będziemy musieli podejmować ciągłe starania, aby zapewnić odpowiednią podaż świadczeń, aby były one odpowiedniej jakości, kompleksowe i kompletne, aby pacjent był otoczony odpowiednią opieką i nie „błąkał się” od lekarza do lekarza, szukając pomocy.

Jak nietrudno zauważyć, w Polsce, zwłaszcza w ostatnich latach, mamy do czynienia z tym drugim typem działań i chociaż podejmowane są coraz to nowsze inicjatywy, wdrażane są kolejne „pilotaże”, programy i „projekty”, a eksperci wymyślają nowe rozwiązania, to sytuacja – dla pacjenta – pozostaje równie beznadziejna, jak dotychczas.

Może czas na to, aby wprowadzić pierwszy z wymienionych modeli? Skupić się na zapewnieniu odpowiednio wielu środków, wprowadzić metody racjonalizacji korzystania ze świadczeń i resztę pozostawić podmiotom leczniczym, „działającym dla zysku” i konkurującym ze sobą o pacjenta i o pieniądze, które za nim idą?

 
© 2024 Termedia Sp. z o.o. All rights reserved.
Developed by Bentus.