123RF

Koniec z eldorado w rehabilitacji?

Udostępnij:

Podczas pandemii COVID-19 i kolejnych lockdownów rehabilitacja w warunkach ambulatoryjnych została wstrzymana. Narodowy Fundusz Zdrowia pozwolił, by fizjoterapeuci mogli ją prowadzić w domach. W ten sposób uchylił furtkę, która po kolejnych podwyżkach stawek została zupełnie wyważona.  

– Zdrowie to w Polsce dziedzina, na której można zarobić kokosy. Oczywiście, że spółki – także te działające w zdrowiu – powstają dla zysku i pacjentom na pewno nie polepszyłoby się, gdyby przynosiły straty albo bankrutowały. Ale czy przy tak dużych przychodach zysk w wysokości 5 proc. albo 10 proc. byłby niegodziwy? W końcu chodzi o pieniądze z naszych składek na zdrowie. Jeśli ktoś osiąga 30 proc. czy 40 proc. zysku, to znaczy, że NFZ po prostu przepłaca – napisano w „Gazecie Wyborczej".

Rehabilitacja może być świetnym interesem?
NFZ od dawna kontraktuje rehabilitację w warunkach domowych. Właściciele zakładów rehabilitacyjnych niechętnie jednak wysyłali fizjoterapeutów do pacjentów z powodu kosztów dojazdu. Woleli, by przeprowadzano ją w ambulatoriach, bo takie rozwiązanie było tańsze.

W tej sytuacji płatnik zaczął zawierać osobne kontrakty na rehabilitację domową. Stawki za te świadczenia są inne niż w wypadku rehabilitacji ambulatoryjnej, bo z jednej strony trzeba dojechać do pacjenta, a z drugiej odpadają koszty zakupu wielu urządzeń niezbędnych w ośrodkach rehabilitacyjnych oraz utrzymania stacjonarnej placówki.

Rehabilitacją domową są objęci tylko ci pacjenci, którzy nie są w stanie z niej korzystać w warunkach ambulatoryjnych. W tej grupie są przede wszystkim, choć nie tylko, osoby z orzeczonym znacznym stopniem niepełnosprawności (ZSN). W takim przypadku ośrodki prowadzące rehabilitację nie są ograniczone limitami. NFZ musi zapłacić za wszystkie zabiegi wykonane u pacjentów z orzeczonym ZSN, bez względu na to, o ile przekroczony zostanie pierwotny kontrakt. Problemem dla takiego zakładu jest więc tylko znalezienie kolejnych chorych.

Zmiana warunków gry 
W trakcie kolejnych lockdownów rehabilitacja w ambulatoriach była wstrzymana. NFZ pozwolił, by fizjoterapeuci mogli ją prowadzić w domach chorych. W ten sposób uchylił furtkę, która po kolejnych podwyżkach stawek została zupełnie wyważona. To, co chce zrobić NFZ, to próba wstawienia jej na nowo i przymknięcia choć trochę - czytamy.

Chodzi o wspomniane różne wyceny. Za fizjoterapię w warunkach domowych NFZ płaci tak – pierwsze 30 minut to 55 punktów, kolejne pół godziny to 30 punktów, a za każdy następny kwadrans – piętnaście punktów. Cena za punkt w fizjoterapii domowej to 1,32 zł, choć czasami ośrodki proponują niższą, by wygrać z konkurencją.

Z kolei w fizjoterapii ambulatoryjnej cena za punkt jest wyższa i wynosi 1,52 zł, ale punktów jest za nią mniej.

– Trik polega na tym, że zakład, który ma kontrakt na fizjoterapię ambulatoryjną, a realizuje go głównie w warunkach domowych, liczy sobie punkty według tabeli dla fizjoterapii domowej, ale dostaje z NFZ pieniądze według stawki za punkt obowiązującej w fizjoterapii ambulatoryjnej – podsumowała „Gazeta Wyborcza”.

Obecny spór toczy się właśnie o te dwadzieścia kilka złotych różnicy. „Niby niewiele, ale przemnożone przez tysiące pacjentów, których teraz nowo powstałe podmioty znajdują choćby we wcześniej omijanych szerokim łukiem domach pomocy społecznej, przechodzą w setki milionów" - dodaje.

2021 r. NFZ wydał na rehabilitację 4 mld zł. W 2022  r. było to już 5,5 mld zł, a w 2023 r. do prawie 7,5 mld zł. Rok do roku nakłady zwiększyły się więc o 35 proc.

Przeczytaj także: „Prawo do dostępności – start projektu RPO i PFRON” i „Nowe technologie to przyszłość poudarowej rehabilitacji”.

Menedzer Zdrowia facebook

 
© 2024 Termedia Sp. z o.o. All rights reserved.
Developed by Bentus.