123RF

Próba samobójcza polskiej psychiatrii dziecięcej

Udostępnij:

Nie zdarza się, by podczas dyżuru w Klinice Neurologii Dziecięcej Uniwersyteckiego Szpitala Dziecięcego Uniwersytetu Medycznego w Lublinie nie przyjęto dziecka po próbie samobójczej. Źle jest w całej Polsce, dlatego potrzebujemy systemu, który uchroniłby nieletnich przed tragediami – należałoby dopuścić przedstawicieli nowych profesji medycznych do pomocy i ograniczyć dzieciom dostęp do leków bez recepty.

Z psychiatrią jest jak z każdą inną dziedziną medycyny – im wcześniej zdiagnozujemy problem, tym większe są szanse na skuteczną pomoc, terapia jest mniej skomplikowana oraz zwykle tańsza i, co chyba najważniejsze, pozwala ograniczyć cierpienie i ból chorego. To nic odkrywczego, szczególnie w przypadku psychiatrii dziecięcej, o której mówi się od lat – ostatnio w kampanii wyborczej do parlamentu.

Co z tego wyniknęło? Nic.

Nie ma dyżuru bez próby samobójczej

– Sytuacja jest dramatyczna. Kiedy 20 lat temu zaczynałam pracę, przyjmowaliśmy rocznie kilkoro, kilkanaścioro dzieci po próbach samobójczych – opowiada „Menedżerowi Zdrowia” Magdalena Chrościńska-Krawczyk z Kliniki Neurologii Dziecięcej Uniwersyteckiego Szpitala Dziecięcego Uniwersytetu Medycznego w Lublinie.

Ostatnio w jej klinice nie zdarza się, by podczas dyżuru nie przyjęto dziecka po próbie samobójczej.

– Niedawno przyjęłam 14-latka, który podciął sobie żyły. Miesiąc wcześniej połknął kilkanaście tabletek paracetamolu. Przeżył tylko dzięki temu, że koledzy usłyszeli jak wymiotuje. To nie jest pojedynczy przypadek – mówi prof. Magdalena Chrościńska-Krawczyk.

Jej słowa znajdują potwierdzenie w liczbach.

Według danych Komendy Głównej Policji tylko w 2023 r. doszło do 145 samobójstw wśród dzieci i młodzieży. Siedmioro z nich miało od 7 do12 lat, a 138 było w wieku od 13 do 18 lat.

Więcej danych to dokładniejszy obraz dramatu.

W ostatnich dziesięciu latach policja odnotowała 1224 zamachy samobójcze zakończone zgonem wśród osób poniżej 19. roku życia – samobójstwa stanowią więc drugą, po wypadkach komunikacyjnych, przyczynę zgonów wśród młodych ludzi.

Śmiertelność w wieku 15–19 lat wynosi 7–10 na 100 tys. osób.

Spośród państw wysoko rozwiniętych w Europie wyższy współczynnik jest tylko w krajach położonych na północy – na Litwie oraz w Łotwie, Estonii, Norwegii i Finlandii. W Niemczech wynosi 4–5 na 100 tys. osób.

Szacuje się, że w grupie od 10–19 lat na jedno samobójstwo przypada 100-200 prób. Oznacza to, że w Polsce nastolatki podejmowałyby od 15 600 do 31 200 prób samobójczych.

– Liczba młodych pacjentów potrzebujących natychmiastowej pomocy zwiększa się od dawna – mówi prof. dr hab. n. med. Agnieszki Słopień, kierownik Kliniki Psychiatrii Dzieci i Młodzieży Uniwersytetu Medycznego w Poznaniu i była konsultant krajowej w dziedzinie psychoterapii dzieci i młodzieży.

Co jest tego przyczyną?

– Składa się na to kilka czynników. Kryzys rodziny wynikający z różnych przyczyn, na przykład wyjazdów za granicę jednego z rodziców i pracy w wymiarze grubo przekraczającym osiem godzin dziennie. Za mało poświęcamy czasu swoim dzieciom i dlatego są emocjonalnie zaniedbane. Współcześnie członkowie nawet pełnej rodziny żyją w oddaleniu. Dzieci wyjeżdżają poza miejsce zamieszkania do szkół średnich oraz na studia i często nie wracają, pozostając tym samym bez wsparcia rodziców. Ponadto dzieci i młodzież poddani są dużej presji ze strony rodziców i szkoły – mówi prof. Słopień.

– Co więcej, pandemia i wojna w Ukrainie spowodowały dramatyczne zwiększenie liczby hospitalizowanych po próbach samobójczych – według statystyk policyjnych, porównując lata 2020 i 2021, odsetek próbujących odebrać sobie życie zwiększył się o 77 proc. To skutkowało – i skutkuje – tym, że pacjenci muszą być dodatkowo hospitalizowani na oddziałach dla dorosłych – wylicza ekspertka, dodając, że w niektórych szpitalach obłożenie przekracza już kilkaset procent.

W skrócie – brakuje miejsc w szpitalach psychiatrycznych leczących dzieci i młodzież.

– Bywa, że dziecko leży na materacu na korytarzu, bo… nie ma wolnych łóżek. To, niestety, standard – mówi prof. Magdalena Chrościńska-Krawczyk.

Chwała, że nie odsyłają dzieci
Perspektywę dyrektorską opisuje w „Menedżerze Zdrowia” Rafał Janiszewski z Kancelarii Doradczej Rafał Janiszewski, który na co dzień współpracuje z dyrektorami szpitali mającymi oddziały psychiatryczne i szefami szpitali psychiatrycznych.

– Ostatnio jeden z nich powiedział mi: „Już od dawna mam zbyt mało specjalistów, biorąc pod uwagę liczbę hospitalizowanych. Liczba dzieci, które przyjmuję, przekracza wszelkie normy. Ale gdy zespół ratownictwa medycznego przywozi małego pacjenta, nie mogę odmówić pomocy. Równocześnie zgodnie z warunkami udzielania świadczeń nie powinienem tego robić, bo nie mam już miejsc nawet na korytarzu” – opowiada.

– Chwała mu, że nie odsyła żadnych dzieci – mówi Rafał Janiszewski.

– Po prostu brakuje personelu – sytuacja na całodobowych oddziałach psychiatrii dzieci i młodzieży jest dramatyczna – mówi wprost Agnieszka Słopień.

– By młody lekarz chciał wybrać psychiatrię i podjąć pracę w publicznym systemie ochrony zdrowia, musiałby widzieć, że będzie pracować w dobrych warunkach. A doskonale zdaje sobie sprawę, co dzieje się na oddziałach szpitalnych, ile będzie zarabiać, jakie będzie mieć warunki pracy – mówi Janiszewski.

Współpraca
Co należy zrobić, by szybko poprawić tę sytuację?

Nie ma takiej możliwości, bo psychiatrów dziecięcych nie wyszkolimy w ciągu roku, dwóch i pięciu. To, co jesteśmy w stanie zrobić, to działać tu i teraz, pozwalając na pomoc przedstawicielom różnych profesji wspierających psychoterapię, diagnostykę i wczesną interwencję, jeśli chodzi o dzieci i młodzież, czyli psychoterapeutów, psychologów, terapeutów zajęciowych, nauczycieli, pedagogów i pracowników socjalnych. Konieczne jest zorganizowanie szkoleń dla nich, by potrafili odpowiednio wcześnie i skutecznie dostrzec problemy. Kryzys zdrowia psychicznego najmłodszych Polaków jest ogromny, bezwzględnie trzeba reagować tak szybko, jak się da.

Gdyby młody człowiek z problemami znalazł w pracowniku socjalnym lub w pedagogu osobę przyjazną i empatyczną, która zechce go wysłuchać, potrafiącą odpowiednio zareagować, przeszkoloną, to już byłoby lepiej.

Na inną kwestię zwraca uwagę prof. Magdalena Chrościńska-Krawczyk.

– Należałoby zacząć rozmawiać o dostępności leków bez recepty dla dzieci – twierdzi ekspertka.

– Przeraża mnie liczba nastolatków trafiających do szpitali po próbach samobójczych polegających na tym, że zaordynowali sobie dużą liczbą tabletek na przykład paracetamolu i ibuprofenu, czyli leków, które każde dziecko bez problemu może sobie kupić w niemal każdym sklepie – podkreśla.

Do szpitala, w którym pracuje prof. Magdalena Chrościśńka-Krawczyk, przyjmowane są dzieci w bardzo ciężkim stanie – często z niewydolnością wątroby, a wtedy jedyną możliwością leczenia jest przeszczep tego organu.

– Jeśli nie zakaz, to może chociaż ograniczenie dostępności do tych substancji dla młodych ludzi mogłoby zmniejszyć liczbę prób samobójczych? – zastanawia się Magdalena Chrościńska-Krawczyk.

A co z lekami?
Co na to Rafał Janiszewski, który z wykształcenia jest farmaceutą?

– Kiedyś ibuprofen był wydawany wyłącznie na receptę. A dziś jest dostępny powszechnie i to w ogromnych dawkach – mówi. – Jestem orędownikiem stworzenia opieki farmaceutycznej i recepty farmaceutycznej, by farmaceuta mógł udzielać porad, a tym samym weryfikować zasadność wydawania leków, w tym dla dzieci i młodzieży – proponuje, dodając, że leki powinny być wycofane ze sklepów spożywczych, drogerii i stacji benzynowych.

– Mam sporo żalu do przedstawicieli Urząd Rejestracji Produktów Leczniczych, Wyrobów Medycznych i Produktów Biobójczych, którzy dopuszczają do rejestrowania wyroby medyczne, zawierające substancje czynne. Tak nie powinno być. Oczywiście, urzędnicy odpowiedzieli, że w Unii Europejskiej zarejestrowano dany produkt jako wyrób medyczny w związku z czym także w Polsce trzeba było to zrobić. To jednak nie jest usprawiedliwienie. Powiem więcej – moja krytyka dotyczy nie byli polskich urzędników. Na jakimś etapie przesadziliśmy ze swobodnym dostępem do substancji czynnych – mówi Rafał Janiszewski, apelując o stworzenie kompleksowego programu zdrowia psychicznego dzieci i młodzieży.

– Dzięki takiemu programowi zwrócono by uwagę na brak psychiatrów, na konieczność pomocy na wielu poziomach – w szkole, rodzinie i przychodni podstawowej opieki zdrowotnej – przedstawicieli nowych profesji medycznych, i ograniczono by dostęp dzieci do leków bez recepty – podsumowuje.

Wypowiedzi Agnieszki Słopień pochodzą z wykładu, który był częścią konferencji „Czy pandemia COVID-19 nas zmieniła? Aspekty psychiczne sytuacji kryzysowych” zorganizowanej w maju 2022 r. przez Fundację Nie Widać Po Mnie.

Przeczytaj także: „Współpraca popłaca”,
„Rollercoaster w głowie nieletnich – potrzeby psychiatrii dziecięcej” i „Dzieci – nasza przyszłość”.

Menedzer Zdrowia twitter

 
© 2024 Termedia Sp. z o.o. All rights reserved.
Developed by Bentus.